Menu książki:
Mendel Gdański - Streszczenie szczegółowe
Jedną z przeczytanych przeze mnie ostatnio lektur był „Mendel Gdański”. Jest to nowela, czyli krótki utwór literacki pisany prozą, który charakteryzuje się wyraziście zarysowaną fabułą i akcją główną. Fabuła noweli jest prawie zawsze jednowątkowa, trudno znaleźć jakieś wątki poboczne. W noweli nie znajdziemy długich opisów przyrody czy też opisów wyglądu budynków, miejsc, a nawet ludzi. W noweli często używa się alegorii, znaków symbolicznych i przenośni.
„Mendel Gdański” został napisany w 1890 roku przez Marię Konopnicką i był jej odpowiedzią na wzmagające się fale antysemityzmu, które przetaczały się przez polskie ziemie.
O autorceMaria Konopnicka urodziła się 23 maja 1842 roku, a zmarła 8 października 1910. Publikowała pod wieloma pseudonimami, między innymi jako „Komar”, „Marko” (pierwsze sylaby imienia oraz nazwiska), „Jan Sowa”, „Jan Waręż”, a także, w przypadku książek dla dzieci – „Mruczysław Pazurek”. W ciągu swojego długiego życia wydała kilka zbiorów nowel (najpopularniejszy to „Na drodze”, w którym znajdują się „Mendel Gdański”, „Naszą Szkapa” i inne), wiele zbiorów wierszy (między innymi „Linie i dźwięki”, „Drobiazgi z podróżnej teki” i „Ludziom i chwilom”), a także pojedyncze wiersze, z których bez wątpienia najbardziej znana jest „Rota”, która konkurowała z „Mazurkiem Dąbrowskiego” o miano polskiego hymnu. Konopnicka napisała również dwa poematy – „Pan Balcer w Brazylii” oraz „Imagina”. Parała się również tłumaczeniem książek zagranicznych autorów. Nie można też zapomnieć o jej wkładzie w literaturę dziecięcą! Jako dziecko wielokrotnie miałam okazję zapoznać się z książkami „O krasnoludkach i sierotce Marysi” i Na jagody”. Tytuł noweliTytuł tej noweli to imię i nazwisko głównego bohatera. Jest nim 67-letni Żyd, który pochodzi z Gdańska, ale urodził się w Warszawie. Pracuje od 27 lat jako introligator w swoim skromnym warsztacie-mieszkaniu na warszawskim Starym Mieście. Wychowuje swojego wnuka Kubusia, który jest synem jego przedwcześnie zmarłej, ukochanej córki. Mendel Gdański jest spokojnym, pracowitym i łagodnym człowiekiem, który swoją uczciwą i ciężką pracą zdobył zaufanie i przyjaźń swoich chrześcijańskich sąsiadów. Jest polskim patriotą i czuje się Polakiem – Polska to jego kraj, jego ojczyzna.
Jego wnuk, Jakub Gdański, na którego troskliwy dziadek woła Kubuś, jest dziesięcioletnim chłopcem, sierotą wychowywanym przez swojego dziadka. Z tekstu dowiadujemy się, że Kubuś jest drobnym i szczupłym jak na swój wiek chłopcem. Ma piwne oczy, długie ciemne rzęsy i drobne usteczka, orli nos i wysokie czoło. Ma jasny kolor skóry i czarne włosy. Swoim wyglądem nie różni się zbytnio od innych dzieci mieszkających w stolicy. Na co dzień uczęszczał do szkoły razem z młodymi chrześcijanami.
Czas i miejsce akcjiAkcja książki toczy się w Warszawie w II połowie XIX wieku, czyli Maria Konopnicka pisze o miejscu i czasach sobie współczesnych. Akcja trwa dwa dni.StreszczenieUtwór rozpoczyna się sceną, w której tytułowy bohater patrzy na ulicę i obserwuje dokładnie, kto się na niej pojawia i dokąd idzie. Jest to, można powiedzieć, zajęcie, które bardzo lubi. Zazwyczaj dokładnie wie, kto i w jakim celu porusza się przed jego oknami: czy to stróż zamiata ulice, czy to kobiety idą do fabryki cygar, czy to dzieci śpieszą się do szkoły albo do ochronki. Jednak tym razem zauważa postacie, których wcześniej nie widział, a których zachowanie go lekko niepokoi. Są to „obszarpane wyrostki”, które zaczepiają pośpiesznie idących do pracy robotników, o coś ich wypytują, zaglądają do sieni, idą pić. Mendel zauważa także, że już drugi dzień na ulicy panuje jakiś dziwny niepokój, którego pochodzenia nie sposób określić. W końcu stary introligator odrywa się od okna i wraca do swojej pracy. Przychodzi do niego kaszlący ciągle, wiekowy archiwista, aby Mendel oprawił mu zatęchłe papiery z archiwum. Przychodzi młody goniec, żeby zszyć akta panu mecenasowi. W końcu przychodzi też Joasia, żeby przekazać, że pani Radczyni życzy sobie, żeby kartkę z podziękowaniami włożyć za szkło. Przybiega też zadyszana pensjonarka, żeby jej oprawić kartki z poezją. Mendel zachwyca się tym, że wszyscy z jego uliczki go znają i że on też zna wszystkich. W kolejnym fragmencie narrator opisuje, jak wszyscy mieszkańcy ulicy są dla siebie życzliwi i jak się wspierają. Mendel wymienia się ze straganiarką – dostaje rzepę w zamian za kolorowe skrawki papieru, żeby dzieci kobiety mogły sobie z nich zrobić latawce. Z zegarmistrzem Mendel rozmawia o filozofii i historii. Student ze stryszku pożycza często od introligatora lampkę. Syn gospodarzy dostaje od staruszka resztki kartonu, żeby mógł podkleić żołnierzyki. Kilkukrotnie w tych paru zdaniach jest podkreślona wzajemna życzliwość. Mimo że Mendel jest Żydem, jest traktowany normalnie, niczym się nie wyróżnia, nikt go nie traktuje z tego powodu inaczej.
Niestety, stary Mendel jest już starszym panem, ma długą szarą brodę, która zlewa się z równie siwą czupryną, serce bije mu nieregularnie, kręgosłup jest krzywy i sprawia ból, płuca czasem odmawiają posłuszeństwa. Jednak i na swoje starcze dolegliwości optymistycznie nastawiony do życia mężczyzna znalazł rozwiązanie. Zawsze, kiedy ma się gorzej, nakłada trochę poczerniałego tytoniu do swojej małej fajki i odpoczywa, paląc ją. Palenie ma jeszcze tę zaletę, że w siwym dymie łatwiej można zobaczyć wydarzenia z przeszłości, wydarzenia z czasów, które już dawno przeminęły. I tym razem tak się dzieje. Mężczyzna wspomina swoje młode lata, swoją żonę Resię z którą spędził trzydzieści lat, swoich sześciu synów, którzy wyjechali w świat, swoich wnuków, którzy pojechali za rodzicami… Zasmucił się, jaki jest sam na tym świecie, że jego ukochana córeczka Lija zmarła przed paroma laty, osieracając ulubionego wnuka Mendla. W końcu rozmyślania przerywa sąsiadka, która przyniosła Żydowi garnek rosołu z rozmokłą bułką zamiast makaronu oraz talerz z mięsem i warzywami. Wdzięczny Mendel odbiera od niej obiad, jednak nie je go od razu. Odkłada go na piec, żeby ciągle był ciepły, i czeka. Minęło parę chwil i równo o drugiej do mieszkanka powraca jego wnuk. Dziadek bardzo się o niego troszczy, odstępuje mu najlepsze kawałki mięsa, dolewa mu zupy, dokłada warzyw na talerz. Chce go wysłać na podwórko, żeby malec pobawił się z innymi dziećmi, jednak ten jest zbyt zmęczony po szkole, ma też dużo zadań do odrobienia. Chwilę odpoczywa, a potem zaczyna się uczyć. Półgłosem powtarza lekcje, uczy się słówek, pisze równania. Introligator w tym czasie pracuje w swoim warsztacie, lecz jakoś nie umie się skupić, zbyt często zerka na wnuczka, który zdaje się tym zupełnie nie przejmować.
Następnego dnia był piątek. Po zachodzie słońca zaczął się święty czas dla Żydów. Mendel i jego wnuczek ubrali się odświętnie i zapalili na oknie menorę – siedmioramienny świecznik, jeden z symboli judaizmu. Mendel założył również na głowę jarmułkę. Wnuk stoi poważny, wyprostowany, kiedy jego dziadek sięga po zwinięty tałes (chustę, którą Żydzi zarzucają na ramiona podczas modlitwy) i po modlitewnik. Później stary Żyd śpiewa hebrajskie modlitwy. Błogosławieństwem rozpoczyna szabasową ucztę. Narrator wspomina, że tylko raz z powodu swoich piątkowo-sobotnich modłów mieli nieprzyjemności. Pewnego letniego wieczoru synowie ślusarza i synowie szewca, widząc, że okno jest uchylone, zerkali w nie i robili sobie z żarliwej modlitwy żarty. Na szczęście w tej właśnie chwili przechodził ulicą katolicki ksiądz proboszcz, bardzo szanowany, który – widząc modlących się Żydów – uchylił kapelusza na znak uznania i szacunku. Mimo, że z ust księdza nie padły żadne słowa, przekaz był jasny. Młodzież szybko uciekła i już nikt nigdy nie dokuczał Mendlowi z powodu jego wiary.
Jednak znowu zaczęło się dziać coś złego. Mendel Gdański wspomina, że przedwczoraj jego wnuk wrócił ze szkoły biegiem, mocno zdenerwowany i bez czapki na głowie. Gdy dziadek zapytał go, co się stało, ten z płaczem odpowiada, że jakiś obdartus krzyczał na niego, że jest „Żydem”. I to obraźliwym tonem. Mocno to rozgniewało Mendla. Bez słowa dał wnukowi obiad, a po posiłku już nie wrócił do warsztatu, tylko wziął chłopaka na poważną rozmowę. Wytłumaczył mu, że ten nie może się wstydzić, że jest Żydem. I że jest zawiedziony, że jego wnuk, którego przegarnął, którym się zajmuje, ucieka, płacze i przynosi wstyd. Był też zły, że wnuk zgubił czapkę, za która kosztowała prawie 5 złotych. Później się nieco uspokaja i tłumaczy chłopcu, że obaj urodzili się w Warszawie, że jeden uczciwie pracuje, drugi skrupulatnie uczy się w szkole, a także, że kochają swoje miasto i że nie są wcale gorsi od innych. Mendel mówi wnukowi, że być uczciwym Żydem jest rzeczą piękną i obiecuje mu, że kupi mu nową czapkę. Uspokojony chłopiec wraca do nauki, jednak dziadek jest poruszony tą sytuacją bardziej, niż jest to skłonny przyznać przed wnukiem. Kolejnego dnia jednak wszystko było w porządku – nie miały miejsca żadne nowe incydenty, a wnuczek był szczęśliwy, bo dostał w szkole piątkę. Mendel więc się nieco uspokoił, poprawił mu się też humor.Niestety dobry nastrój psuje pojawienie się mężczyzny, który przyszedł po akta. Ten na powitanie Mendla z głupkowatym uśmieszkiem rzucił, że jacyś ludzie mają bić Żydów. Mendla bardzo te słowa poruszyły, ale nie chciał tego po sobie pokazać. Szybko więc zapytał, czy to Urząd ma bić, a kiedy dowiedział się, że nie, to zaśmiał się wymuszenie. Później, pod wieczór tego samego dnia, przyczłapał jeszcze stary zegarmistrz i też podzielił się „nowiną” o biciu Żydów. Mendel, chcąc zatuszować swoje obawy, stwierdził tylko, że jeżeli chodzi o Żydów-złodziei i Żydów, którzy krzywdzą innych, to on też chętnie się przyłączy do ich ukarania. Zegarmistrz jednak ze śmiechem mu uświadomił, że chodzi o wszystkich Żydów. Rozmowa dwóch starszych panów jest długa, jednak introligator cały czas broni swojego stanowiska, że każdy, kto wychował się w mieście, nie jest obcy, i że jest dumny z tego, że jest zarówno warszawiakiem, jak i że należy do narodu wybranego. Zegarmistrzowi to się jednak nie podoba. Okazuje się, że on nie uważa Mendla za równego sobie i za współobywatela. Żyda bardzo zabolała ta opinia. Próbował przekonać rozmówcę na wszelkie sposoby, że Polska to jego ojczyzna – nawet przez wzgląd na polskość nazwiska. Z rozmowy tej dowiadujemy się, skąd się wzięło imię „Mendel”. Dawniej słowo mendel oznaczało piętnaście sztuk czegoś. Matka głównego bohatera miała czternaścioro dzieci przed nim, więc on urodził się jako piętnaste dziecko i z tego powodu został nazwany Mendlem. Zegarmistrz posądza Żydów o nadmierne mnożenie się, więc znany nam Żyd się broni, mówiąc, że może jego z rodzeństwem było piętnaścioro, ale on sam miał już mniej dzieci. Jego córka urodziła tylko jednego syna – Kubusia. Dopiero tu poznajemy imię chłopca. Kiedy Kubuś poszedł położyć się spać, stary Gdański zmienił taktykę. Już nie bagatelizuje zagrożenia, lecz stara się dowiedzieć o nim jak najwięcej – wcześniej nie chciał niepokoić dziecka. Zegarmistrz wie tylko tyle, że „ludzie mówią”, że będzie bicie Żydów. Mendel ponownie nie chce uwierzyć w to, co słyszy. Mieszka w tym mieście wiele lat i prawie nigdy nic złego go nie spotkało. Mówi, że wierzy w dobroć i uczciwość warszawiaków, jednak w nocy nie może zasnąć i jest bardzo niespokojny.
Rano, chwilę przed tym, jak Kubuś ma wyjść z domu do szkoły, do mieszkania wpada wystraszony student, wołając, że mają nie wychodzić z domu, bo Żydów biją. Mendel pyta studenta, cóż to dziecko zrobiło, że nie może chodzić po ulicy. Student zostawia jednak to pytanie bez odpowiedzi. Gdański przeżywa totalne załamanie. Wygląda tak, jakby go postrzelono, zapomina o całym świecie i zaczyna rozmyślać. W tej chwili do mieszkanka wbiegają jego sąsiadki, chcąc ukryć dziadka i wnuka. Przyniosły krzyże i święte obrazki, bowiem tam, gdzie w oknie stoją święte przedmioty, tam agresorzy nie wchodzą. Mendel jest wzruszony tym, że kobiety chcą mu pomóc i go uratować. Docenia to, jednak nie chce wstydzić się swojego pochodzenia i swojej religii i nie zgadza się na pomysł sąsiadek. Mówi, że jeśli ludzie są prawdziwymi chrześcijanami, to powstrzymają się przed napaścią na starca i dziecko. Razem z Kubusiem stają w oknie, aby wyczekiwać na to, co ma się zdarzyć. Pijany tłum jednak nie zważa na wiek Mendla. Zaczynają rzucać kamieniami w okna, a jeden z kamyków trafia chłopca w głowę. Kobiety, które znajdują się w mieszkaniu Gdańskich, troskliwie się nim zajmują i opatrują go. Stary Żyd jednak dalej stoi w oknie. Płacze i modli się, czeka na najgorsze. Jednak na drodze tłumowi staje student, nie pozwalając przejść dalej. Niezadowoleni ludzie odwracają się i odchodzą. Wieczorem Kubuś leżał w łóżku, opiekował się nim student, który z ulgą stwierdził, że chłopakowi nic nie jest. Mendel jednak nie potrafił się cieszyć. Klęczał w rogu pokoju bardzo, ale to bardzo smutny. Student był zdziwiony jego postawą – przecież nikomu nic się nie stało. Mendel wytłumaczył jednak, że nie płacze przez to, co się stało jego wnukowi, ale przez to, że umarła w nim miłość do miasta, umarło zaufanie do Warszawy. Tymi słowami nowela „Mendel Gdański” autorstwa Marii Konopnickiej się kończy.
Aktualność utworuTa nowela jest aktualna także w dzisiejszych czasach. Wiele osób jest współcześnie dyskryminowanych – z różnych powodów. Ludziom tak trudno dzisiaj zrozumieć, że każdy ma prawo do życia, do kultywowania swoich tradycji, swoich wierzeń. Jak powiedział pewien francuski myśliciel, Alexis de Tocqueville: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”. Oznacza to, że jeżeli pewne zachowania czy tradycje innego człowieka nie wpływają na nasze bezpieczeństwo oraz nie naruszają naszej wolności, to powinniśmy mu pozwolić zachowywać się tak, jak on chce. Mendel Gdański kultywował żydowskie zwyczaje poprzez modlitwy we WŁASNYM mieszkaniu, w żaden sposób nie przeszkadzając innym. Gdyby w imię swoje religii zaczął na przykład kraść lub zabijać – wtedy ograniczałby wolność innych osób i jakaś reakcja na to byłaby zrozumiała. Ale – jak już zauważono – Mendel nie robił nikomu innemu krzywdy i jego samego nie powinna dotknąć dyskryminacja. Z tą myślą chciałabym Was zostawić. Dziękuję za przeczytanie mojego wypracowania.