Solaris - Streszczenie

Jeszcze nigdy nie czytałem czegoś tak dziwnego, jak książka ,,Solaris” Stanisława Lema. Słowa ,,czegoś” używam celowo – wprawdzie to książka, ale ciężko mi ogarnąć ją rozumem i doświadczeniem wyniesionym ze szkoły. Dlatego postaram się przejść przez wszystkie rozdziały po kolei i zastanowić się, o co w tym czymś chodzi.

Główny bohater utworu to Kelvin, psycholog, który został wysłany w podróż z Ziemi na stację kosmiczną unoszącą się nad planetą Solaris. Planeta pokryta jest oceanem, który wykazuje cechy żywej istoty. Autor ustami bohaterów nazywa ocean cytoplazmatycznym tworem, nowotworem glejakiem albo wielką inteligencją. Z pewnością jest to jakaś forma istoty, która ma wpływ na bohaterów. Naukowcy od wielu lat chcą nawiązać kontakt z oceanem. Na razie bezskutecznie.
Po lądowaniu na stacji stacji kosmicznej Kelvin jest zaskoczony atmosferą w tym miejscu. Cybernetyk Snaut jest pijany. Kapitan Gibarian popełnił samobójstwo kilka godzin wcześniej. Inny naukowiec, Sartorius, zachowuje się przedziwnie – nie chce wpuścić do swojej kabiny Kelvina. Wydaje się, że w kabinie znajduje się dziecko. Ciężko to zrozumieć.
Psycholog natrafia na notatki z poprzednich misji. Dowiaduje się, że naukowcy próbowali naświetlać ocean promieniami rentgenowskimi. Coś jednak przeszkodziło im w nawiązaniu kontaktu z życiem pokrywającym Solaris, kolejny zresztą raz.
Wkrótce Kelvinowi zaczyna się wydawać, że spotkał na stacji miłość swojego życia, kobietę o imieniu Harey. Było to bardzo dziwne, bo nie żyła ona już dziesięć lat. Postanawia się jej pozbyć i wysyła ją w kosmos, ale Harey wraca. Kobieta sama orientuje się, że chyba jest jakimś wytworem z mikrocząsteczek nicości. Można przypuszczać, że stworzył ją ocean opierając się na myślach Kelvina. Wygląda na to, że cytoplazmatyczny twór pokrywający planetę ma dostęp do głowy Kelvina.
Ocean tworzył także zjawy na wzór postaci, o których myśleli kapitan Gibarian oraz inni mieszkańcy stacji. Kosmonauci nazwali zjawy Tworami F i chcieli się ich pozbyć przy pomocy plazmy. Kelvin przyzwyczaił się jednak do postaci odtwarzającej Harey i pragnie ją obronić. Wynika z tego, że twór stworzony na wzór jego dawnej miłości można pokochać.
Naukowcy nadal starali się nawiązać kontakt z oceanem. Dlatego wysłali do niego zapis myśli Kelvina. Nie było jednak żadnego odzewu, co spowodowało, że atmosfera na stacji stawała się coraz bardziej napięta. Pewnego dnia Harey zniknęła, co doprowadziło Kelvina na skraj rozpaczy. Miał wielki żal do oceanu, ale również do Snauta (Harey poprosiła Snauta o pomoc w zniszczeniu jej). Kelvin oczekiwał powrotu swojej miłości, chociaż wiedział, że planeta raczej nie będzie zajmowała się sprawami uczuciowymi jednej osoby. Przecież to tylko osiemnaście bilionów ton bezkształtnej masy, a nie człowiek.
O co chodzi w tym przedziwnym czymś, czyli w książce ,,Solaris”? Jest taki fragment, który chyba tłumaczy treść. Oto cytat:
,,Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych drzwi”.
Wynika z niego, że wielkie plany rozwoju i postępu nie mogą być realizowane przed uporządkowaniem naszych ludzkich spraw. Te plany nie muszą dotyczyć tylko podboju kosmosu, ale również każdego innego zakresu naszego życia.
Wiem, że ,,Solaris” Stanisława Lema przyniósł mu światową sławę. Napisany niemal 60 lat temu wyprzedzał swój czas jeśli chodzi o pomysłowość i język (Lem posługuje się często technicznym językiem, typowym dla naukowców wyspecjalizowanych w jednej dziedzinie). Napisał o przyszłości, ale zastanowił się nad problemami dotykającymi ludzi od stuleci. Mam na myśli ambicje, chęć podboju świata czy wolę przeżywania miłości.
Ciekawe co by się stało gdyby ocean na planecie Solaris był w stanie porozumieć się z ludźmi w sposób, który jest dla nas akceptowalny. To znaczy zamiast wchodzić do ludzkich głów i tworzyć z naszych myśli nowe byty, był w stanie spokojnie porozmawiać z ludźmi i współistnieć z nami. Wydaje mi się, że to byłby wielki przełom w rozwoju świata, mam nadzieję, że bezpieczny i służący rozwojowi. Trzeba przecież pamiętać, że istnieją istoty silniejsze niż my, które mogą nas krzywdzić i kierować naszym losem nawet wbrew naszej woli.

Cała szkoła w Twojej kieszeni

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: