Menu książki:
Wesele w Atomicach - Charakterystyka
Wesele kojarzy się jednoznacznie – ze szczęściem dwojga ludzi, którzy zdecydowali się na wspólną drogę życiową. Z tej okazji organizowane jest przyjęcie, na którym fakt ten świętują wszyscy bliscy świeżo upieczonych małżonków. Czym na tym tle wyróżnia się „Wesele w Atomicach”, któremu Sławomir Mrożek poświęcił opowiadanie.
Teoretycznie – wesele jak wesele. Poprzedził je ślub kościelny, do tańca przygrywa orkiestra, wszyscy goście z niecierpliwością czekają na oczepiny, druhny inicjują wspólny śpiew. Goście reprezentują społeczność wiejską. Mówią gwarą. „Ludzie, co robita?” – pytają. Nogi wycierają o „słomiankę”, przysiadają na „zydlu”. Jednym z gości weselnych jest narrator. Poznajemy też pannę młodą, jej ojca i brata, druhny, Smyga zza rzeki, Bańbułę. W tle bawią się dzieci. Wszyscy oni są jednak przedstawieni tak pobieżnie, że czytelnik ma za zadanie wnikliwiej przyjrzeć się cechom zbiorowości, nie zaś poszczególnych postaci.
Wstępując w progi wiejskiej gospody, w której zebrali się weselni goście, mamy wrażenie, że chociaż wiele elementów jest jak dawniej, to jednak zaszły daleko idące zmiany. O tradycyjnej oprawie nie ma mowy. Wydarzenia rozgrywają się zatem w bliżej nieokreślonej przyszłości, która jest wytworem wyobraźni autora. Uwagę skupiają na sobie nowinki technologiczne, których nie znamy z czasów nam współczesnych.
Goście ubrani są elegancko, ale strój galowy w nowej odsłonie to „garnitury kort-tenis” i „skafandry termostatyczne”. Panna młoda wnosi w posagu „całą siłownię”. O co chodzi konkretnie? Prawdopodobnie o tzw. siłownię elektrowni atomowej. Pan młody powiększył wspólny majątek o reaktory i laboratorium. Odnosimy wrażenie, że małżonkowie zrobią z tego użytek. Wystarczy wspomnieć, że panna młoda ma kilka patentów z dziedziny biochemii. Dodatkowo obrzęd oczepin wiążę się z elektrolizą. Nawet treść przyśpiewek zaskakuje. Dotyczą one zagadnień filozoficznych. Orkiestra również funduje gościom coś – z naszego punktu widzenia – zaskakującego – muzykę syntetyczną. Dla gości w Atomicach nie jest to jednak zaskakujące.
Przeobrażenia nie dotyczą wyłącznie jednostek. Nie tyko państwo młodzi są postępowi. Zajęciem gospodarzy w Atomicach jest walcowanie blachy na zimno. Nad głowami mieszkańców wsi unoszą się odrzutowce. I to nikogo nie dziwi. To jest tak naturalne jak obserwowanie świergoczących ptaków na wiosennym niebie. Przyroda jest sztucznie ukształtowana przez człowieka. Sam narrator przyznaje, że przez jego podwórze biegnie tama o dużym znaczeniu gospodarczym. Co więcej, kiedy między krewkimi gośćmi dochodzi do nieporozumienia, rozpoczyna się bójka z wykorzystaniem… broni jądrowej.
Wieś uległa daleko idącym przeobrażeniom. „To co było zalesione ucywilizowano, ale za to zmelioryzowano, zaś pustynię zalesiono”. Mieszkańcy wsi mają wyższe wykształcenie. W posagu wnoszą nie posiadłości i ziemię, lecz patenty i zakłady przemysłowe. W czasie lektury pojawia się refleksja nad tym, co zostało zmienione ręką ludzką. Czy zmiany ingerujące w naturalny porządek zawsze są konieczne? Czy rozwój technologiczny nie wymaga zbyt dużych ofiar? Czy to, co od zawsze stanowiło wartość, jest w stanie się obronić?
Czytając opowiadanie Mrożka, mimowolnie się uśmiechamy. Kojarząca się z przywiązaniem do tradycji i ziemi wieś, przedstawiona została jako wysoko rozwinięty technicznie zakątek. To znane u Mrożka chwyty – zaskoczenie, kontrastowe zestawienie postaci i irracjonalizm. „Wesele w Atomicach” to satyra, która w krzywym zwierciadle przedstawia ludzkie wady. Jednak czy naprawdę będzie nam do śmiechu, gdy przyjrzymy się tematowi utworu. Przecież to wizja katastrofy technologicznej.
Sławomir Mrożek znany z groteskowego spojrzenia na świat tym razem przygląda się galopującemu postępowi. Zmiany, jakie społeczeństwo sobie funduje, nie dotyczą ograniczonej grupy. Rozwój technologiczny dotyka każdego człowieka i dlatego powinien iść w parze z pogłębianiem relacji międzyludzkich i baczeniem na uczucia każdego człowieka. Gdy rozpocznie się wyścig zbrojeń, a wraz z nim chora rywalizacja, której towarzyszyć będzie zawiść i gniew, losy świata będą zagrożone. „Wesele w Atomicach” jest zatem przestrogą. Uniwersalnym i ponadczasowym głosem rozsądku.