Menu książki:
Wesele w Atomicach - Streszczenie
Wesele w Atomicach – streszczenie
Początkowy fragment „Wesela w Atomicach”, nasuwa mi skojarzenie z wierszem Jana Kochanowskiego „Wsi spokojna, wsi wesoła!” a konkretnie z jedną ze zwrotek:
„Jemu sady obradzają,
Jemu pszczoły miód dawają,
Nań przychodzi z owiec wełna
I zagroda jagniąt pełna”
Czy taki właśnie obraz wsi np. polskiej, możemy odnaleźć w Atomicach? Tytuł także można by odnieść do Atomic. Z uśmiechem mogłabym powiedzieć, że niezupełnie…Opis przedstawiony w opowiadaniu Stanisława Mrożka stanowi jakby przeciwieństwo tego obrazu z utworu Kochanowskiego…Czytając początek opowiadania, pozornie możemy odnieść wrażenie, że czytamy o typowej , „wsi spokojnej” . Dalej już na pewno nie znajdziemy opisu typowej wsi ani też jej młodych mieszkańców, chcących się pobrać . Przyszły pan młody posiadając laboratorium ,dwa reaktory oraz zakład syntezy chemicznej, z całą pewnością nie jest przykładem typowego młodego gospodarza. Przyszła panna młoda po ślubie panna młoda stanie się właścicielką siłowni (przypuszczalnie jądrowej). Te opisy pokazują, że Mrożek niejako przewiduje jak będzie wyglądała wieś w przyszłości. Samo zajęcie głównego bohatera (walcowanie blachy na zimno), w momencie zapraszania go na wesele też nie było normalnym dla zajęciem mieszkańca wsi. Z powodu startujących odrzutowców, rozmowa brata narzeczonej i głównego bohatera wprawdzie była nieco utrudniona, lecz w końcu udało się ją przeprowadzić. Brat przyszłej panny młodej, miał wprawdzie jakieś przeczucia ale jak stwierdził bohater „ Przecie to jest wesele pokoju, no nie?” więc co miałoby pójść nie tak?
Dzień wesela jak donosi nam autor, wypadł trochę w niefortunnym czasie ponieważ przekształcano właśnie przyrodę. Zawrócono rzekę –aby płynęła w drugą stronę, zalesiono pustynię a las zmeliorowano. Tama koło drzwi wejściowych bohatera to też „ciekawy” pomysł. Zastanawiam się co powiedzieli by dziś ekolodzy na takiego działania na rzecz natury?
Później jest jeszcze ciekawiej. O ile orientuję się w weselnych zwyczajach, to pobyt w komorze ciśnień i elektroliza do nich nie należy…Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak, po ceremonii w kościele. Gdy wesele trwało już w najlepsze, na środek sali wyskoczył Smyga. Był lokalnym tancerzem, pieśniarzem i podrywaczem. Zaprezentował zgromadzonym gościom, taką oto pieśń: ” Już się przed wsią naszą jasna przyszłość mości, przez szczęście społeczeństwa do szczęścia ludzkości! Oj, dana, oj, dana!” Pieśń wzbudziła powszechny aplauz i śmiech. Wtem na Sali pojawił się Pieg, chłopak który również potrafił zaśpiewać. On również zebrał zasłużone (zapewne) brawa. Zgromadzeni goście zaczęli dopingować Smyga, aby ten w odpowiedzi znowu coś fajnego zaśpiewał. Ten jednak miał inny plan…Od tyłu, niepostrzeżenie zaszedł swojego konkurenta i…wypalił w niego głowicą atomową! Zaatakowany Piega nie pozostał dłużny. Guzikiem od surduta, odpalił rakietę średniego zasięgu…Na szczęście ostatni człon rakiety, nie odpalił i efekt nie był taki jak zamierzał Pieg. Tutaj można by stwierdzić: w Atomicach to się ludzie umieją bawić! Te wydarzenia, wywołały lawinowy efekt. Goście weselni, mając podobne środki, również zaczęli odpalać co kto ma. Jak opisuje główny bohater jedynie osobnik nazwiskiem Bańbuła zachował się odpowiedni i w przeciwieństwie do reszt biesiadników, nie używał niekonwencjonalnych środków bojowych lecz zwykłego noża. Przy wzrastającej radioaktywności, niebieskie paprocie zaczęły wyrastać ze środka izby. Gospodarz nie mając innych pomysłów na to aby weselnych gości nieco uspokoić, odkręcił kurek z gazami bojowymi. Widząc co się dzieje, wszyscy rzucili się do kombinezonów ochronnych. Jako, że nasz bohater był już nieco zmęczony, postanowił zakończyć już tę (wspaniałą zresztą) zabawę i udać się do domu za zasłużony odpoczynek. Niestety kombinezon naszego bohatera był nieco nieszczelny, co miało później konsekwencje dla naszego bohatera. Droga do domu przebiegała głównemu bohaterowi dosyć nieźle. Od blasku promieniowania bijącego z chaty gdzie odbywało się wesele, droga była bardzo dobrze widoczna. Także radioaktywny deszczyk padający co chwila, z pewnością „umilał” mu drogę. Teraz dopiero możemy przeczytać jakie skutki dla głównego bohatera i uczestnika wesela w Atomicach miała wspomniana już nieszczelność w kombinezonie ochronnym… Wprawdzie ssanie w organizmie – jak twierdzi bohater opowiadania – nie było czymś dokuczliwym, to pojawienie się dodatkowego odnóża i to po trzy pary z każdej strony już tak…Chitynowy pancerz na plecach a także zielony okazały róg na czole chyba nie pomagały w bezproblemowym dojściu do domu. Mimo takich niedogodności , bohater wykazał się samozaparciem i jak sam stwierdził, dobrnął do swojej chałupy. Przez szparę, którą znalazł w ramie swojego okna, jakoś dostał się do domu. Wreszcie w domowym zaciszu, z daleka od niebezpieczeństw w postaci choćby pająków, mógł spokojnie zasnąć i jeszcze raz przypomnieć sobie wspaniałą zabawę na weselu w Atomicach…Po przeczytaniu opowiadania, zaczęłam się zastanawiać czy chciałabym uczestniczyć w taki wydarzeniu…Choć niewątpliwie, zabawa była naprawdę huczna i atrakcji nie brakowało, chyba jednak zostałabym w domu. Dlaczego? Brak szczelnego kombinezonu to tylko jedna z przyczyn…