Menu książki:
Szkice węglem - Szkice węglem – Henryk Sienkiewicz – Recenzja książki
Jakub Zgatat-Łoziński, kl.4
„Szkice węglem” Henryka Sienkiewicza – recenzja
Kiedy wybierałem temat wypracowania, zapytałem mamę o czym są „Szkice węglem” Henryka Sienkiewicza. Mama odpowiedziała, że o życiu na wsi. Ucieszyłem się, że mogę napisać coś o wsi, ponieważ mam na wsi wujka. Bardzo lubię tam jeździć, bo jest spokojnie, jest czyste powietrze i można obserwować różne prace rolnicze. Ale kiedy zacząłem czytać „Szkice węglem”, okazało się, że ta książka opowiada o wsi z XIX wieku. Nie jest to wieś, w której żyje się lekko, nie ma tam maszyn rolniczych, nie ma spokoju. Jest za to bardzo ciężka praca, pot lejący się z czoła, a chłopi są wykorzystywani i poniżani.
W opowiadaniu opisana jest smutna historia rodziny Rzepów, którzy mieszkają we wsi Barania Głowa. Na początku nazwa wydawała mi się zabawna. Ale okazało się, że ma ona znaczenie. Pokazuje, że chłopi i chłopki są niewykształceni, nie potrafią czytać i pisać. I brak tych umiejętności przyczynił się do katastrofy.
Jednym z bohaterów tej książki jest też pan Zołzikiewicz, który pełni funkcję pisarza gminnego. Traktował on chłopów niegodziwie i nieuczciwie. Wykorzystywał brak wykształcenia u nich.
Panu Zołzikiewiczowi spodobała się żona Rzepy. Była ona miła i uczciwa i nie chciała zdradzać męża. Mściwy pisarz chciał się zemścić na Rzepie. Wymyślił chytry plan, by Rzepa poszedł do wojska. Zgodnie z regulaminem Rzepa nie mógł pójść do wojska, bo miał żonę i dziecko. Ale o tym nie wiedział. Był to człowiek bardzo pracowity, ale lubił sobie popić. Zołzikiewicz to wykorzystał. W karczmie razem z wójtem Burakiem rozpijali Rzepę i podali mu do podpisania fałszywą umowę. Powiedzieli, że to umowa o podarowaniu skrawka lasu i 50 rubli. Ale tak naprawdę Rzepa postawił kleksa pod umową, że pójdzie do wojska za syna wójta Buraka.
Gdy Rzepa wytrzeźwiał, przeraził się, że pójdzie do wojska na 6 lat. Rzepowa zaczęła rozpaczać, ponieważ bała się, że nie da sobie rady sama
w gospodarstwie.
Rzepowie poszli do sądu po to, aby unieważnić umowę. Sąd im nie pomógł, bo szlachta nie chciała się wtrącać, a inni nie znali się na rozwiązywaniu problemów i bali się Zołzikiewicza.
Rzepowa szukała pomocy w kościele. Ale ksiądz jej nie pomógł i jej nie współczuł.
Poszła więc do dworu. Długo czekała na rozmowę. I tu też nikt jej nie pomógł.
Rzepowa poszła do oddalonych o 3 mile Osłowic do naczelnika powiatu. W urzędzie się pogubiła, bo nie umiała przeczytać tabliczek na drzwiach. Naczelnik też jej nie pomógł, bo nie miał czasu.
Zmęczona, wyczerpana i smutna, z dzieckiem na ręku wróciła do domu. Poszła do Zołzikiewicza, aby dał jej umowę, którą podpisał Rzepa. Zołzikiewicz zaszantażował kobietę, że da kartkę papieru za całusa. Pisarz nie dotrzymał słowa.
Gdy Rzepa się dowiedział o zdradzie, wziął siekierę i zabił żonę. A potem podpalił dwór. Zołzikiewicz nie miał wyrzutów sumienia, marzył o tym, aby zostać sędzią. Żal mi bardzo małego synka Rzepów, bo nie wiadomo co z nim będzie.
Do całej tej tragedii nie doszłoby, gdyby nie mściwość Zołzikiewicza i nieumiejętność czytania i pisania chłopów oraz pijaństwo Rzepy. Smutne jest też to, że Rzepowa chciała uratować męża, a sama została zamordowana. Przykre jest to, że ludzie ze wsi odsunęli się od Rzepów, kiedy najbardziej ich potrzebowali.
Mimo że książka jest trudna to polecam ją. Można zobaczyć jak zmieniła się wieś na lepsze. Praca na wsi nie jest dziś już taka ciężka. Wszyscy umieją czytać i pisać. Nie dadzą się oszukać tak jak Rzepa. Szkoda tylko, że dalej są tacy ludzie jak Zołzikiewicz. Ludzie którzy oszukują, mszczą się, kradną
i wykorzystują innych. Są też tacy, którzy lubią się podlizywać innym jak wójt pisarzowi.
Jestem uczniem 4 klasy i ta książka była dla mnie trudna. Bohaterowie mówili językiem XIX wieku i w dodatku gwarą chłopską. Spodobał mi się pomysł z nadawaniem pasujących do osób nazwisk. Na przykład Zołzikiewicz (oszust, jak zołza), Rzepa (pracowity siłacz), Burak (głupi, ale robi wszystko na swoją korzyść).
Podobała mi się też ironia narratora, który nazywał Zołzikiewicza sympatycznym bohaterem. Ja lubię ironię, bo bywa śmieszna i wymaga od osoby czytającej zrozumienia.
Polecam jednak tę książkę starszym dzieciom i wytrwałym, bo opowieść jest bardzo smutna, źle się kończy i jest napisana językiem dawnym.