Wieża - Streszczenie szczegółowe

Gustaw Herling-Grudziński to polski pisarz, eseista i krytyk literacki. W roku 1988 wydał w Polsce antologię swych dziesięciu opowiadań, był to debiut literacki autora w ojczyźnie. Jedno z opowiadań – „Wieża” – już wcześniej zostało opublikowane w roku 1958 we Francji, w zbiorze pod tytułem „Skrzydła ołtarza”. Mimo iż utwór ten jest krótki, autor postawił na strukturę szkatułkową, początkowo stosując styl zbliżony do reportażu, który opisuje pobyt w Dolinie Aosty (jest to kraina historyczna i autonomiczny region we Włoszech). Ta opowieść przeplata się z drugą częścią, która z kolei opowiada o życiu samotnego mieszkańca tytułowej wieży. Tematyka utworu dotyczy problemów egzystencjalnych człowieka i poczucia samotności. Oto streszczenie szczegółowe „Wieży”.
Rozdział I
Akcja opowiadania początkowo rozgrywa się latem, w roku 1945. Narrator to mężczyzna, uczestnik licznych kampanii wojskowych, który obecnie przebywa na postoju pomiędzy Bolonią a Rawenną. Właśnie dobiegła końca tak zwana Kampania włoska [były to działania wojenne prowadzone przez wojska alianckie przeciwko III Rzeszy Niemieckiej i jej sojusznikom], a bohater został skierowany do Mediolanu na kolejną misję wojskową. Po kilku tygodniach jednak postarał się o urlop, który postanowił spędzić odpoczywając, w jakiejś spokojnej wsi usytuowanej w Piemoncie. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że znajomy Włoch podarował mu klucze do niewielkiego domku. Pod koniec wojny daleki krewny owego Włocha – emerytowany nauczyciel gimnazjum w Turynie – zmarł w nim w osamotnieniu. Domek był położony na malowniczym, zielonym wzgórzu, w pobliżu Monte Mucrone – szczytu w Alpach Pennińskich. Szeroka, trzykilometrowa polna droga zaprowadziła bohatera do tego nieco odludnie położonego budynku. Narrator dociera do celu i opisuje otoczenie. Zajazd jest wysypany żwirem i skąpany w cieniu wysokich klonów. Tuż obok mieści się zaniedbany ogródek, w którym rozkrzewiły się dziko rosnące rośliny i bluszcz. Tylne pokoje domku są ciemne, a w ich oknach znajdują się kraty. Narrator wybiera dla siebie pokój i miejsce odpoczynku. Owo pomieszczenie położone jest od frontu, na piętrze. Jako jedyne wykazuje jakieś ślady życia poprzedniego właściciela. Z okna roztacza się piękny widok na zieloną dolinę Elvo. W oddali można dostrzec ukwiecone pola, wzgórza usiane zamkami i wieżyczki kościołów. Pokój jest duży i wygodny, posiada jednak tylko jedno małe okno, które niedostatecznie rozprasza panujący wewnątrz półmrok. Wyposażenie jest nadgryzione zębem czasu, w kątach widnieją pajęczyny, a wszystko pokrywa warstwa kurzu. Uwagę mężczyzny przykuwa wysoka półka na książki i cztery obrazy wiszące na ścianach. Sztychy, czyli ryciny wykonane na metalowej płycie metodą grawerowania są autorstwa Giovanniego Battisty Piranesi. Był to włoski architekt i rytownik, który lubował się w tematyce architektury budynków, a konkretnie w ich ruinach. Często akcentował bezcelowość, na przykład schody prowadzące donikąd. Nad stolikiem narrator dostrzega jeszcze jeden tego typu obraz, jednak stworzony przez innego autora. Przedstawia kwadratową wieżę otoczoną wysokim murem, widniejącą na tle odległych gór. Charakter tej sztychy jest dość posępny, odbiorca odczuwa opuszczenie i niemą skargę. Ciemne, kłębiące się chmury nadały całemu krajobrazowi wręcz martwego wydźwięku. Wzrok mężczyzny przesuwa się na pobliski stolik, na którym leży podniszczona i brudna mała książeczka. Spore zużycie wskazuje, że była bardzo często czytana, zapewne przez zmarłego domownika. Tytuł książki to „Le Lepreux de la cite d’Aoste”, autorstwa Francois-Xaviera de Maistre’a, wydana w limitowanej edycji w roku 1828, zawiera też anglojęzyczne motto Jamesa Thomsona, którego fragment kończy rozdział pierwszy.
Rozdział II
Narrator pogrąża się w lekturze. Autor książki opowiada o mało zamieszkanej Dolinie Aosty, którą stanowiły liczne pola uprawne oraz pastwiska. Mimo dość pustego krajobrazu turystów przyciągały ruiny zamku z okrągłą wieżą. Według lokalnej legendy w tej budowli zazdrosny hrabia Renato di Challant zamknął swoją żonę – księżniczkę Marię di Bra-ganza, która zmarła tam z powodu głodu. Wieżę nazwano „Bramafan”, czyli „Krzyk Głodu”. Kilkaset metrów dalej mieści się druga wieżyczka – kwadratowa, którą lokalna ludność nazywa „Torre dello Spavento”, czyli „Wieża strachu”. Uchodziła za siedzibę duchów, a niektóry nawet widywali tam białą damę, dzierżącą lampę. W kolejnej części poznajemy historię tej wieży i jej lokatora. W roku 1782 wieżę odrestaurowano i otoczono wysokim murem. Stała się miejscem zamieszkania trędowatego mężczyzny. Zaledwie dwudziestoletni młodzieniec pochodził z księstwa Oneglia. Od urodzenia cierpiał na trąd, z obawy przed zarażeniem, postanowiono go odizolować od społeczeństwa. Szpital zgodził się dostarczać żywność, władze miasta zaopatrzyły budynek w skromne meble i narzędzia, a ksiądz z pobliskiego kościoła zadeklarował odwiedzać nieszczęśnika od czasu do czasu. Piętnaście lat po osadzeniu trędowatego w Wieży Strachu (w roku 1797), autor książki, oficer wojsk sabaudzkich znalazł się przypadkiem w Aoście, w pobliżu wieży. Mężczyzna wszedł do środka i w ogrodzie spotkał Trędowatego. Oficera przeraziła zniekształcona twarz chłopaka, otrząsnął się jednak szybko z szoku i wyraził swe zainteresowanie jego osobą. Zdumiało to Trędowatego, gdyż dotychczas znał tylko uczucia pogardy i litości. Osamotniony młodzieniec cieszy się, że w końcu ma okazję porozmawiać z drugim człowiekiem. Oprowadza wędrowca po swym skromnym dobytku. Trędowaty hoduje w ogrodzie rzadkie odmiany kwiatów, które pielęgnuje z czułością, ale nigdy ich nie dotyka, obawiając się, że osoba je zrywająca zarazi się chorobą. Czasami po rośliny przychodzą dzieci. Winna latorośl, która rozkrzewiła się ku górze, dawała zacienienie, dzięki czemu mógł wszystko obserwować z ukrycia. Młody mężczyzna opowiada gościowi o swej przeszłości. Już jako dziecko stracił oboje rodziców, jedyną bliską mu osobą była siostra, która również cierpiała na trąd. Zamieszkała ze swym bratem w wieży, jednak po pięciu latach zmarła. Młodzieniec nazywa się Lebbroso i twierdzi, że nie pamięta nawet swego imienia, gdyż przydomek „Trędowaty” przylgnął do niego na stałe. Wieżę Strachu Lebbroso uważa za swą celę, jednak dzięki religii i wierze w Chrystusa odnalazł wewnętrzny spokój. Samotne życie mężczyzny wypełnia praca w ogrodzie, wyplatanie koszyków, szycie ubrań i gotowanie. Pomimo poczucia samotności, odrzucenia i cierpienia, Trędowaty docenia drobiazgi, a zwykłe przedmioty czy zjawiska pogodowe stały się kompanami jego życia. Podziwianie oddalonych gór, lasów oraz pustelni w Charvensod było ulubionym zajęciem. Zdarzało się, że mroczne myśli kładły się niczym cień na codzienności, pogrążając go w nihilizmie i braku chęci do życia. Oprócz bólu ciała, cierpiała też udręczona dusza. Powracająca bezsenność wydłużała niemiłosiernie godziny nocne, pojawiały się halucynacje i dziwne majaki. Wysłuchujący tych opowieści oficer pragnie uścisnąć dłoń Trędowatego. Mężczyzna oznajmia, że nikt przedtem tego nie zrobił i odmawia, po czym kontynuuje swą opowieść. Wspomina swą siostrę, która była jedyną opoką pośród mroku jego więzienia. Nie mieli żadnego kontaktu fizycznego ze względu na chorobę, nawet na siebie nie patrzyli. Owszem mieszkali ze sobą, ale żyli jakby obok siebie. Kobieta miała pokrytą trądem tylko okolicę piersi, unikała więc brata, aby nie doprowadzić do powiększenia się zmian chorobowych. Mimo iż żyli w zasadzie oddzielnie, Lebbroso czuł się znacznie lepiej, żyjąc ze świadomością obecności człowieka tuż obok. Śmierć siostry odbiła się na psychice mężczyzny, który popadł w depresję i myślał o popełnieniu samobójstwa. Od owej myśli powstrzymała go jednak obecność psa. Brzydki, ale zawsze radosny kundelek przybłąkał się lata temu. Rodzeństwo dało mu na imię Miracolo [co oznacza „cud”]. Niestety pewnego dnia żołnierze dostali rozkaz, aby schwytać bezpańskiego psa i go utopić. Lebbroso popadł w otchłań rozpaczy i wściekłości, postanowił podpalić wierzę i oddać się płomieniom. Powstrzymała go Biblia leżąca na stole, w którym siostra umieściła list i podarowany krzyżyk. Poinformowała go, że zawsze będzie czuwała nad nim z nieba, i kiedyś spotkają się na nowo, w lepszym świecie. Wierzący w Boga Trędowaty postanowił być dobrym Chrześcijaninem. Owego dnia przed snem czytał „Księgę Hioba”. Siostra miała zaledwie dwadzieścia pięć lat, kiedy umarła, ale przez cierpienia wydawała się o wiele starsza. Lebbroso kończy swą opowieść i odprowadza gościa do bramy. Oficer wyraża chęć pisania listów, Trędowaty jednak orzeka, że byłyby to dla niego złudne nadzieje, a Bóg jest jego jedynym przyjacielem.
Rozdział III
Wracamy do narratora opowiadania, który opisuje dolinę – cichą i spokojną, co wywołuje dziwne odrętwienie. Odosobnione wzgórza noszą włoską nazwę „colline”. Autor wspomina swój pobyt w tym miejscu, opowiada jak odwiedzał małe wsie i głośne tawerny. Wrześniowe deszcze uniemożliwiały wyjście na zewnątrz, toteż poniekąd z nudów, narrator coraz częściej czytał tę samą książkę, którą ukończył już wiele razy. Popadając w melancholię, wspomina swe rodzinne strony, nad którymi królowała góra zwana Świętym Krzyżem. Na jej szczycie przechowywano relikwie w opactwie Bernardynów. U podnóża owej góry była figura zwana „pielgrzymem świętokrzyskim”, z którym wiąże się pewna legenda. Kamienny pielgrzym co rok posuwa się na kolanach o maleńki krok ku szczytowi góry, a kiedy dotrze do celu, nastąpi koniec świata. Figura jest pozbawiona twarzy, jest tylko wyciosanym kształtem – „jest posągiem bezgranicznej cierpliwości”. Narrator przyznaje, że posąg przypomina mu Trędowatego z opowieści.
Rozdział IV
Narrator zastanawia się nad obsesją byłego gospodarza domu nad książką de Maistre’a. Założył, że stało się to za sprawą dedykacji. Książka bardzo spodobała się niegdyś ambasadorowi Prus w Królestwie Neapolu, hrabiemu Flemmingowi. Hrabia nazywał opowieść o Trędowatym „Pocieszycielką Nieszczęsnych”. Niewielka książeczka stała się jakby amuletem dostojnika, z którym nigdy się nie rozstawał. Historia ta zachwyciła również księżną Torellę di Lavello. Gospodarz domku, emerytowany nauczyciel, równie samotny jak bohater opowieści, zapewne znajdował ukojenie w książeczce. Narrator wyszperał w szufladzie rękopis z licznymi notatkami. Nosił tytuł „Vita Dum Superest, Bene Est” – „Życie jest dobre, kiedy przerasta siebie”. Trudno odgadnąć wydźwięk owej pracy, być może był szyderczy, a być może określał wiarę piszącego. Narrator natrafił w nim jednak na liczne fakty z życia Trędowatego. Naprawdę nazywał się Pier Bernardo Guasco. Zmarł w roku 1803, sześć lat po wizycie de Maistre’a. Była tam również informacja o tym, że trąd to choroba nieuleczalna, ale nie śmiertelna, została określona mianem „choroby mistycznej”. Czytając dalej, narrator znajduje wersety z „Księgi Kapłańskiej”, wpisy dokumentujące życie trędowatych w Średniowieczu i opis doczesnego pogrzebu. Notatki mówią też o wielkim zdziwieniu odbiorcy z faktu, że Trędowaty odmówił uściśnięcia dłoni, jednak na chwilę się zawahał.
Rozdział V
W rozdziale piątym narrator ponownie opisuje dolinę Aosty – „Val d’Aosta”. Wjazd przez bramę przypomina przeskok „z królestwa światła do królestwa półmroku, strzeżonego po obu stronach przez ciężkie cienie skał”. Miejscowi nazywają ją „la valle tetra” – „ponura dolina” i rzeczywiście ta nazwa pasuje do panującego tam półmroku. Po przekroczeniu Saint-Vincent dociera coraz więcej światła, aby za chwilę okryć świat cieniem drzew. Doprawdy miejsce to jest niezwykłe. Architektura miasta Aosta jest dość surowa, to pokłosie rzymskiego imperium i okresu Średniowiecza. Ulice są wąskie, domy dość schludne, a mieszkańcy mają zazwyczaj posępne twarze. Narrator przechodzi do relacji próby odszukania drogi do Wieży Strachu, gdzie spędził dwadzieścia jeden lat Pier Bernardo Guasco. Co prawda minęło ponad sto pięćdziesiąt lat od dnia śmierci Trędowatego, jednak jego cierpienie nie powinno zostać pokryte pyłem zapomnienia. Wieża Bramafan była jednak o wiele bardziej znana w tym regionie. „Krzyk Głodu nie przycichł wcale w ciągu stuleci” i nadal wywoływał ogromne wrażenie na oglądającym. Wieczorem, klucząc wokół budowli, narrator w końcu odnajduje wąską dróżkę prowadzącą do jego celu. Niegdyś wypielęgnowany ogród Trędowatego teraz jest pokrytym chwastami zwykłym skrawkiem ziemi. Budynek jest strasznie zaniedbany, pokrywa go pleśń czasu, a okna są zabite deskami. Wokół panuje martwa cisza, przywodząca na myśl cmentarz. Mężczyzna ulega złudzeniu, że ktoś w środku tego więzienia został zamurowany. Zaintrygowany narrator używa swych wojskowych wpływów i nazajutrz, w upalny i słoneczny dzień, wraz z woźnym przekracza bramę. W świetle dziennym Wieża również sprawia posępne wrażenie, jakby była zupełnie odczłowieczona i wydarta ze świata realnego. Mężczyzna pokonuje chybotliwe schody i dostaje się na wyższe piętra. Odnajduje pokój, w którym półtora wieku temu mieszkała siostra Trędowatego. Posępną ciszę nagle przerwał trzepot spłoszonego ptaka. Zdejmując ruchome deski i płótna z okien, narrator podziwia okolicę i spogląda na to, co niegdyś widział Pier. Ku ironii, z okna widać kościół, który wewnątrz kryje rzeźbę przedstawiającą pokrytego trądem Hioba. W pokoju, nazywanym też celą, znajduje się zniszczone łóżko, rzeźbiona skrzynia oraz gliniany piec. Jest tam też duży krzyż z żelazną figurą Chrystusa. Plamy rdzy i kurzu wyglądają jak wrzody pokrywające jego ciało. Zamiast korony cierniowej Jezus ma na głowie ślubną obrączkę.
Rozdział VI
Narrator odkrywa szczegóły z przeszłości właściciela domku i relacjonuje to, o czym się dowiedział. Mężczyzna z pochodzenia był Sycylijczykiem. W roku 1908, [28 grudnia] miało miejsce potężne trzęsienie ziemi w Messynie, w wyniku czego stracił żonę i troje dzieci. Mężczyzna służył na wojnie w Turynie. W roku 1938 kupił dom od lekarza. Chodziły słuchy, że w wyniku nieudanej próby samobójczej nauczyciel został przedwcześnie wysłany na emeryturę. Mężczyzna był odludkiem, nie rozmawiał z miejscową ludnością, był mało widywany poza domem. Wzbudzał respekt, ale też obawę. O Sycylijczykach mówiono wówczas, że „myśl o śmierci noszą zawsze jak drzazgę za skórą”, a dom emeryta nazwano „trumną sycylijską”. Mężczyznę odwiedził kiedyś ksiądz proboszcz, aby zapytać go, dlaczego nie przychodzi do kościoła. Były nauczyciel odrzekł, że nie odczuwa takiej potrzeby. Latem, 1944 roku pozostałości dywizji SS wyłapywały ludzi do przymusowej pracy. Partyzanci ostrzegli mieszkańców na czas i ukryto wszystkich mężczyzn. Rozzłościło to niemieckiego sierżanta, który zagroził, że jeśli nie wstawi się dobrowolnie choć jeden mężczyzna, zabije księdza proboszcza. Najprawdopodobniej ktoś przekazał Niemcom informację o samotnie mieszającym emerycie. Kiedy nauczyciel zrozumiał, że zaraz zostanie rozstrzelany, pobladł i złapał się oburącz za serce. Modlący się ksiądz wykrzyczał, że starzec pochodzi z Turynu. Na tę wieść Niemcy zastrzelili księdza, po czym prędko odjechali. Oszołomiony emeryt powrócił powoli do swego domu. Szedł za nim milczący tłum kobiet i dzieci. Nazajutrz mężczyzna był martwy. Leżał na kozetce i był już całkiem zimny.
Rozdział VII
W ostatnim rozdziale narrator wyznaje, że wielokrotnie próbował napisać o ostatnich sześciu latach życia mieszkańca Wieży w Aoście. Nie potrafił jednak ukończyć książki, gdyż ciężko było mu sobie wyobrazić targającą Trędowatym samotność; wywoływała ona również przerażenie. Narrator przytacza cytat poety: ,,Niekiedy podczas snu […] to co w nim oglądamy i przeżywamy uderza nas jako coś nieistniejącego i równocześnie bardziej niż realnego. Porażeni paraliżem, zatrzymujemy się niepewnie na granicy nocy i dnia; gdy otwieramy wreszcie oczy, na ułamek sekundy tracimy pewność, który z dwóch obrazów był prawdziwy: ten który się właśnie rozchwiał, czy ten, który zajął jego miejsce. O tym niewymiernie krótkim momencie zawieszenia usiłuję myśleć, ilekroć chcę sobie wyobrazić godzinę mojej śmierci.” Ten straszny moment zawieszenia „pomiędzy” być może był właśnie kluczem do zobrazowania tej samotności. Narrator usłyszał dwa warianty śmierci Trędowatego i nie udało mu się ustalić, który był prawdziwy. Pierwszy mówił, że Pier sam zagłodził się na śmierć. Drugi mówił, że uprzednio obrzucany kamieniami przez przechodniów, wrócił do wieży i odebrał sobie życie. Narrator doszukał się w tych dwóch podaniach historię zagłodzenia księżniczki i historię białej damy. Ostatecznie narrator pogodził się z faktem, że nigdy nie uda mu się napisać opowieści o Trędowatym. Przez lata jednak często wyobrażał sobie tego mężczyznę, jak na kolanach wspina się na szczyt Świętego Krzyża, następnie osuwa się ze skał z krzykiem na ustach. Jednocześnie wybrzmiewa huk końca świata.
Opowiadanie ma czworo bohaterów. Pierwszym jest główny narrator – wojskowy, który wprowadza się do domku na wsi. Drugi to pisarz – Francois-Xavier de Maistr – który jako jedyny potraktował chorego człowieka jak… człowieka. Trzecim bohaterem jest oczywiście Pier Bernardo Guasco, zwany Trędowatym. Czwarta persona to emerytowany nauczyciel, który zmarł samotnie w swym domku. Owych mężczyzn połączyło miejsce (dom i wieża), ale też poczucie osamotnienia i cierpienia. Wieża pełni funkcję metaforyczną, jest więzieniem dla chorego, ale ukazuje też walkę o człowieczeństwo.

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: