Rozmowy z katem - Streszczenie szczegółowe

Książka „Rozmowy z katem” jest bardzo fascynującym, a przy okazji nieoczekiwanym dziełem, gdyż jego autor- Kazimierz Moczarski podczas II wojny światowej działał na rzecz Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego, a Jurgen Stroop, czyli główny bohater „Rozmów z katem” był książkowym przedstawicielem hitlerowskich Niemiec i jednym z zaufanych ludzi Hitlera. Poza tym, bądźmy szczerzy, książek o bohaterach wojennych, czy o poległych, walczących w słusznej sprawie powstało bardzo wiele. W tym wypadku autor postanowił skupić się na drugiej stronie, przedstawić sytuację z jej punktu widzenia. Był to całkiem trafiony zabieg, gdyż rozświetla to wiele kwestii historii i je potwierdza.
Jurgen Stroop był synem Konrada- policjanta z chłopskiej rodziny, który wychowywał syna w kulcie władzy. Jurgen dorastał w miasteczku Detmold w księstwie Lippe i to znacząco wpłynęło na ukształtowanie jego światopoglądu. Udział w tym miała także sytuacja, w jakiej Niemcy znalazły się po I wojnie światowej. Jego matka była pupilkiem księcia Lippe. W domu rządziła twardą ręką. Na chrzcie otrzymał imię Józef. Urodził się on 26.09.1895 roku. Jeżeli chodzi o jego dzieciństwo- pomimo niewielkiego budżetu finansowego rodziny, było ono szczęśliwe i sielskie. Chłopak od małego kochał konie. Z tego względu przez całe życie marzyły mu się wysokie buty. Oprócz tego, że był wychowywany w kulcie władzy, od dzieciństwa wpajano mu szacunek do munduru, do księcia oraz do germańskich tradycji. Usposobieniem tych ostatnich stał się pomnik Hermanna Cheruska. Chłopak jednak nie był zwolennikiem pobierania przez księcia opłat w zamian za oglądanie pomnika. Józef nie należał do odważnych. W dzieciństwie bał się dołączyć do kolegów, którzy biegali po kamieniach w wodzie. Jako mały chłopiec wykazywał już wielki szacunek do władz i munduru. Idealnie obrazuje to chociażby sytuacja, w której z szacunku do nauczyciela zakapował na kolegę. Stroop wspomina ojca jako srogiego, szowinistycznego mundurowego, a matkę jako kobietę, która rządziła twardą ręką i uznawała chłopskie ideały męża, jednak cały czas coś ciągnęło ją do miasta i tamtejszych zwyczajów, czy też klimatu. Józef nie należał do zdolnych uczniów, posiadał wielkie braki. Edukację zakończył na poziomie szkoły podstawowej. Odczuwał pogardę do intelektualistów, za to zawsze ciągnęło go do siły fizycznej. Był nią zafascynowany, podobnie, jak orderami wojskowymi, które pragnął posiąść. Jednak był to człowiek strachliwy, co przeszkadzało w spełnieniu tego małego marzenia. Po ukończeniu szkoły podstawowej, rozpoczął pracę w inspektoracie katastralnym. Taka robota fascynowała bohatera. Od zawsze czuł pociąg do pracy fizycznej. Fascynował się sportem. Był także wrażliwy na piękno przyrody. Jednak najbardziej oddany był ojczyźnie i nacjonalistycznym tradycjom narodu. Kiedy wybuchła I wojna światowa, Stroop zaciągnął się do 55. pułku piechoty. Francuzów on po prostu nienawidził. W parze z tą nienawiścią szedł niejednokrotnie strach, np. we francuskiej celi został ranny w łopatkę. To wydarzenie spowodowało, że powrócił do ojczyzny jako bohater, odznaczono go za odwagę, dzieci go podziwiały, a kobiety adorowały. Dla Niemca istotną sprawą był kult wojny. Był on zdania, że tak można uregulować porachunki, oraz zagarnąć dla własnego kraju wiele dóbr, czy ziem. Po części ze względu na swoje wychowanie, Stroop bardzo szybko przyswajał hasła propagandowe, którymi zaczął się posługiwać, kiedy mówił na temat wojny. Jego opinię od sformułowań partyjnych można było łatwo odróżnić, ponieważ na co dzień mężczyzna nie posługiwał się takim słownictwem i nie tworzył takich zdań. Dla niego ważne było hasło „wojna to najlepsze wrota do wolności”. W czasie I wojny światowej wiele podróżował: był w Polsce, na Litwie, Białorusi, Galicji, Polesiu. Jednak nieczęsto spotykano go na froncie. Dlaczego? Nie był odważny. Podobała mu się idea bycia żołnierzem, służenia w wojsku, ale walki unikał jak ognia. Kiedy był w Brzeżanach, poznał dziewczynę. Wiązał z nią swoją przyszłość, chciał się z nią ożenić i stworzyć rodzinę. Rodzina wybiła mu ten pomysł z głowy i po upływie czasu był zadowolony z rezygnacji z tego planu, gdyż w przypadku, kiedy miałby dzieci ze Słowianką, byłyby one mieszańcami, a jego kariera w SS nie mogłaby się bardzo rozwinąć. Wynika z tego, że zanim wstąpił w szeregi NSDAP, miał poglądy nacjonalistyczne. Po zakończeniu I wojny światowej, Stroop odczuwał niedosyt, czegoś mu brakowało, czuł, że nacjonalistyczne podejście do sprawy ma ogromny potencjał. Nie tylko on miał takie odczucia. Cały Detmold podzielał jego zdanie. Jurgen zaczął chodzić po mieście i podrywać kobiety. Po jakimś czasie ożenił się z córką pastora. W pracy otrzymał awans, rodzina mu się powiększyła- na świat przyszła jego córka- Renata. Nie czuł się w pełni usatysfakcjonowany, że jego pierwszym dzieckiem nie był syn, ale nie zgasiło to jego radości. Szanował teścia i był dumny z jego posady, jednak nie potrafił uszanować jego cennej biblioteki, którą sprzedał, nie znając jej wartości. Rządził w domu żelazną ręką. Według niego, kobiety powinny zajmować się dziećmi, kuchnią i chodzić do kościoła. Typowy propagandowy schemat. W 1932 roku został członkiem ugrupowań hitlerowskich. Bardzo szybko zyskał na wartości i doceniono jego zapał i miłość do nacjonalizmu niemieckiego. Z tego względu coraz więcej osób zaczęło go szanować i zajmował coraz wyższe stanowiska. W 1932 i 33 roku odbyły się wybory, w których największe poparcie zyskali hitlerowcy. Tak też było w rodzinnej miejscowości Stroopa, który przyczynił się poniekąd swoim stanowiskiem do takiego zaangażowania. Mężczyzna był bezpośredni; nie bał się użyć przemocy, podpaleń itp. w celu zyskania poparcia partii. Takie osoby były cennymi skarbami dla propagandy hitlerowskiej. Mianowano go szefem policji w Lippe. Coraz częściej nadużywał przemocy do przekonania do swoich poglądów. Za każdym razem z szacunkiem i uwielbieniem wysławiał się o Hitlerze i Himmlerze, których miał okazję poznać osobiście. W wyniku wstawiennictwa Himmlera, Stroop został mianowany oficerem SS. W 1934 roku przeprowadził się z rodziną do Munsteru. Tam przyszedł na świat jego pierwszy syn- Jurgen. Niestety, zmarł po kilku dniach. Stroop obwiniał o to żonę, a w hołdzie dla zmarłego zmienił imię z Józef na Jurgen (zrobił to też ze względu na to, że to drugie brzmiało bardziej niemiecko). Z upływem czasu Stroop stawał się coraz ważniejszą personą. Cały czas głosił propagandowe poglądy, nawet później, w więzieniu. Matka wychowała go na katolika, jednak ten wygłaszał różne spekulacje na temat Jezusa. Przeniósł się z rodziną do Hamburga, w którym żona urodziła mu kolejnego syna- Olafa. Fascynował się nazizmem i uczestniczył w różnego rodzaju zjazdach i szkoleniach, które zachwalał. Był zagorzałym zwolennikiem teorii ras i z tego względu wyznaczono go do likwidacji getta warszawskiego. Z Hamburga musiał przenieść się do Liberca i Karlovych Varów w Czechosłowacji. Na początku II wojny światowej przebywał w Poznaniu. Następnie przebywał w Rosji, Kaukazie i na Ukrainie. Zawsze trzymał się na uboczu. Wciąż brakowało mu odwagi, aby stanąć na pierwszym froncie. Za każdym razem posłusznie i bez żadnego sprzeciwu wykonywał rozkazy, szanował, a nawet podlizywał się swoim szefom oraz gardził i szydził z podwładnych. Jego zadanie na Ukrainie polegało na zbudowaniu autostrady. Wykorzystał do tego jeńców. Jako że był wrażliwy w kwestii natury, niewiele potrzebował i zauroczył się pięknem ukraińskich stepów. Snuł marzenia, że po wojnie zamieszka tutaj z rodziną i będzie wiódł sielskie życie. Planował hodować konie, a Ukraińców wykorzystywać jako tanią siłę roboczą, która pracowałaby w zamian za wódkę. 15.04.1943 roku Stroop otrzymał rozkaz od Himmlera. Miał zająć się likwidacją getta w Warszawie. Z tego względu musiał opuścić Ukrainę. Według Moczarskiego, Jurgen Stroop uśmiercił 71 tysięcy Żydów polskich i zrównał dzielnicę z ziemią. Dla samego Stroopa było to swego rodzaju wyróżnienie i zaszczyt. Był przecież specjalistą w kwestii żydowskiej i zdobył doświadczenie na Ukrainie. Plusem dla Stroopa było to, że ostatni dowódca nie spisał się za dobrze. Mężczyzna na tym tle wypadał bardzo dobrze. Należy też zaznaczyć, że dla niego Żydzi byli podludźmi i bardzo poważnie traktował tę sprawę. Opowiadał tak nawet w więzieniu. Zadanie likwidacji getta było dla niego pewnego rodzaju rozrywką, bardzo się nim ekscytował. Wcześniej zrobił tajną inspekcję w getcie, gdzie „nałykał się smrodu żydowskiego”. Dla niego taka „praca” była porównywalna do takiej w biurze, gdzie po całym dniu wraca się do domu i zapomina o wydarzeniach służbowych. W obliczu swoich makabrycznych czynów potrafi cieszyć się pięknem przyrody. Ma pewność, że „polscy bandyci” pomagają „żydowskim bandytom”. Dla niego liczyły się liczby, statystyki, a nie morale. W momencie, w którym podawał statystyki danej akcji wyolbrzymiał straty po stronie żydowskiej i minimalizował te po stronie niemieckiej. Schielke nie mógł znieść tego zachowania i często przypominał Stroopowi o uaktualnieniu wiadomości i liczb. W każdym przypadku Jurgen zasłaniał się rozkazami. Dla niego słowa zwierzchników były święte i nie wykonywał niczego bez wcześniejszego rozkazu. Trochę tak, jakby bał się późniejszej odpowiedzialności. Będąc pod rozkazami przełożonych, nie wiedział, jak poradzić sobie z oporem, więc sprowadzał coraz większe ilości zbrojeń. Był pełen podziwu dla różnych konstrukcji, a także dla odwagi walczących, w szczególności kobiet. W Niemczech kobieta oficer była niespotykanym zjawiskiem, z tego względu odczuwał podziw w stosunku do walczących Żydówek. Były one niebezpiecznym przeciwnikiem, z tego względu Stroop wydawał rozkazy ich natychmiastowej likwidacji. Zbrodnie popełniane przez siebie usprawiedliwiał propagandowym hasłem, że człowiek powinien być twardy. Śmiał się przy opowieściach towarzyszy, którzy mówili, że podpalali domy, a Żydzi uciekali z nich oknami. Wtedy żołnierze niemieccy strzelali do nich jak do kaczek i z tego względu uciekających nazywali „spadochroniarzami”. Dla niego była to zabawa, a nie zbrodnia. Wykonywał tylko rozkazy. Był o tym przekonany, a popierają to jego zeznania z procesu. Wyśmiał wtedy żołnierza z Łotwy, który się rozpłakał. Kiedy nastała Wielkanoc, rozpoczął piekło płomieni, żeby wykurzyć z niego jego obrońców. Jednak nie wszystko poszło po jego myśli. Żydzi nie poddawali się bez walki, więc akcja się przedłużyła. Był zadowolony, że walczy z „elitami syjonistycznymi”. Twierdził, że pokonanie takiego wroga przynosi większą satysfakcję. Moczarski zasugerował, że może Żydzi walczą chociażby o godną, ludzką śmierć w walce, a w zamian otrzymał drwiącą odpowiedź, że Żydzi nie są pełnoprawnymi ludźmi. Bez wahania Niemiec chwali się i cieszy z kosztowności, z których okradł Żydów. Zdobycie siedziby ŻOB 8 maja jest jego chlubą, jednak czuje niedosyt, gdyż dowódcy organizacji zdążyli popełnić samobójstwo. Zwieńczeniem Grossaktion stało się wysadzenie Synagogi przy ulicy Tłomackiej. Dla bandyty było to wspaniałe widowisko, które określił mianem alegorii tryumfu nad Żydami. Stroop zdradził Moczarskiemu, że w ruinach getta dokonywano egzekucji więźniów Pawiaka, a po wojnie zamierzano tam wybudować dzielnicę z willami. Z Warszawy Jurgena przeniesiono do Grecji. Był tam wyższym dowódcą SS i policji. Potem został szefem policji w Wiesbadenie. Wiódł wówczas królewskie życie wraz z rodziną. Ośmioletniego syna ubierał w mundur i ten pilnował ogrodników. Zajmował się tam likwidacją dywersantów i lotnisk amerykańskich i za to amerykanie skazali go po wojnie na śmierć. Często poruszał temat puczu generałów i twierdził, że za sprzeciwienie się władzy należała im się śmierć. Dla niego „opozycja generalska” jest czymś absurdalnym i nie wie, jak można w czymś takim brać udział. Argumenty generałów, którzy chcieli ratować Niemcy jest dla niego nie do przyjęcia i uważa ich po prostu za zdrajców. Nie rozwodzi się nad przyczynami tej opozycji, dla niego opozycjoniści są zdrajcami. Chwalił się, że z rozkazu Himmlera upozorował śmierć samobójczą gen. von Klugego. Do samego końca był wierny III Rzeszy i wierzył w jej sukces. Podziwiał Himmlera. Zdradził, że bał się popełnić samobójstwo. Kiedy postawiono mu zarzuty morderstwa lotników, tłumaczył się wykonywaniem rozkazów. Nie czuł się jak zbrodniarz, uważał, że w wojnie liczy się zwycięstwo jako całość, a nie pojedynczy żołnierz i konflikt zbrojny wymaga ofiar. Kiedy przebywał w amerykańskim więzieniu, rozmawiał z księdzem Rothem. Duchowny oznajmił, że modli się za wszystkich, a wtedy Stroop skomentował to tak, że ksiądz modli się za słabych i pokonanych, a powinien czcić tylko tych, którzy są silni. Pomimo upadku Niemiec, czuł się jak wygrany. W 1951 roku w Warszawie odbył się proces, a ten wyparł się wszystkich zarzutów. Tłumaczył się wykonywaniem rozkazów. Działał jak maszyna. Zabijał jak maszyna. Został skazany na karę śmierci, a wyrok wykonano 06.03.1952 roku. Tak wyglądała historia typowego ideału hitlerowca. Jurgen Stroop posiadał wszystkie cechy, jakie Hitler i Himmler doceniali w swoich ludziach. Autor w idealny sposób przedstawił kata i mordercę, ale zachował też równowagę pokazując jego życie prywatne, jego rodzinę; kochającą żonę i dzieci, którzy byli dla niego bardzo ważni. Jednakże Moczarskiemu udało się zdemaskować większość działań i sekretów tego potwora. Inaczej, niż zbrodniarz, potwór, kat itp. nie można nazwać Jurgena Stroopa, który za swoje nieludzkie zachowania zapłacił najwyższą cenę- odebrano mu życie. Moczarski przedstawił stronę hitlerowca, ale w przeciwieństwie do innych, zagłębił się w jego historię, poznał jego losy od samego dzieciństwa, zachowanie i cechy jego rodziców i sposób, w jaki go wychowywali. Można powiedzieć, że Jurgen Stroop był przeciętnym, niezbyt inteligentnym człowiekiem, jednakże skrywało się w nim coś, czego raczej nikt by się po nim nie spodziewał. Owszem, od dzieciństwa był wierny ideom państwowym i przede wszystkim, wyższym rangą, przełożonym. Jednakże później stał się katem. Mordercą pozbawionym sumienia. Wręcz psychopatą, ponieważ czerpał radość z zabijania niewinnych ludzi, tudzież ze strachu, jaki ich paraliżował na samą myśl o hitlerowcach. Wisienką na torcie była propaganda, przez którą Stroop z każdym dniem stawał się coraz większym potworem. Czy autor książki go z tego powodu usprawiedliwia? Absolutnie. Skazany osobiście i całkowicie odpowiada za popełnione czyny. To, że chłonął jak gąbka każde słowo propagandy i wiernie żył według tych haseł wynika z jego głupoty, a także z pragnienia bogactwa i sławy. Stroop nie miał w sobie ani krzty odwagi, był zwyczajnym tchórzem, za każdym razem krył się za plecami przełożonych, nigdy nie był bezpośrednio na froncie, nie miał odwagi zaatakować ludzi, którzy mu się sprzeciwiali. Jednak trzeba mu przyznać, że do końca życia miał szacunek do ludzi wyższej rangi; w więzieniu ustępował miejsca Moczarskiemu, który należał do narodu, który wygrał wojnę. Wątek rodziny Stroopa jest oczywiście poruszony, ale ojciec niewiele mówi o miłości do dzieci, nie dowiadujemy się, jakimi uczuciami pałał w stronę rodziny. Wydaje się być dumny z dzieci, ale bardziej przypomina machinę, niż kochającego ojca. Moczarski w obiektywny sposób przyjmuje wypowiedzi swojego rozmówcy, nie neguje ich.

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: