Awantura o Basię - Streszczenie szczegółowe

„Awantura o Basię” – streszczenie szczegółoweNa małej stacji kolejowej zatrzymał się pociąg zmierzający do Warszawy. Podróżowała nim smutna, młoda kobieta w żałobnej sukni. Towarzyszyła jej pięcioletnia córka o jasnych i krótkich włosach, ubrana w niebieski płaszczyk. Smutna pani chciała podczas postoju kupić córeczce mleko. Zamyślona i zatroskana wyszła przez złe drzwi i stało się nieszczęście. Kobieta weszła pod pędzący pociąg, ostatnim wysiłkiem odrzuciła dziecko i uratowała je od śmierci. Natychmiastowe wezwanie miejscowego lekarza nie pomogło i dzielna kobieta zmarła, lecz doktor zdążył zapisać jej ostatnie słowa. Był to adres, na który powinien odesłać dziewczynkę. Lekarz wraz z żoną zdecydował, że zaopiekuje się dziewczynką do czasu, gdy ktoś się po nią zjawi. Okazało się, że mała ma na imię Basia. Pani Doktorowa powiedziała jej, że matka nie żyje i jest w niebie, ale dziewczynka nie chciała w to uwierzyć, cały czas płakała. Państwo Budziszowie nie mieli własnych dzieci i Basia szybko zajęła ważne miejsce w ich sercach. Gdy mimo upływu czasu nikt nie zgłaszał się po dziecko, doktor wysłał list na podany przez umarłą adres. W liście było napisane, żeby adresat oczekiwał Basi w środę o godzinie 17.00 na dworcu w Warszawie. Dziewczynka musiała pojechać sama, ponieważ doktor nie chciał słyszeć o wyprawie żony do stolicy (podczas każdej wycieczki ulegała jakiemuś nieszczęściu). Basia wyjechała z małej miejscowości niczym gwiazda, większość mieszkańców żegnała ją na dworcu. Pani Budzisz zadbała o opiekę dla Basi wśród pasażerów pociągu, informując, że małą ktoś odbierze. Dla pewności zawiesiła jej na szyi karteczkę z adresem, a następnie serdecznie pożegnała.Mała sierotka wyruszyła w samotna podróż. W jej przedziale siedziały dwie wścibskie panie oraz niepokojący mężczyzna, który zgrzytał zębami, gdy współpasażerki pytały Basię o rodzinę. Podczas postoju dziewczynka piła mleko, które dostała od jednej z kobiet. Popędzana, wylała napój na karteczkę z adresem, pismo się rozmazało i można było odczytać już tylko nieliczne litery. Gdy „opiekunki” wysiadły w stolicy, to gburowaty mężczyzna pomógł Basi ubrać się i razem wysiedli na peron. Mimo, że długo czekali, nikt nie zjawił się po małą sierotkę. Żałosne i niebieskie oczy Basi spowodowały, że mężczyzna wziął ją na ręce i poszedł w kierunku wyjścia.Mężczyzną z pociągu był Antoni Walicki, który był aktorem w objazdowych teatrach. Ze względu na swój wygląd grywał złego króla, ducha lub nieboszczyków. Teraz wracał z wyjazdu do swojego wynajmowanego mieszkania, które zajmował razem z młodym Szotem. Obaj wierzyli, że kiedyś los się do nich uśmiechnie i dostaną wielkie role. Szot był zdziwiony, gdy ujrzał Walickiego z małym dzieckiem na rękach. Gdy Antoni opowiedział mu historię z pociągu, razem przygotowali posłanie dla małej, by ta mogła się zdrzemnąć. Po bajce na dobranoc przyjaciele próbowali rozszyfrować adres z kartonika. Z liter ułożyli adres znanego literata, Stanisława Olszowskiego, który mieszkał przy ulicy Chmielnej 15. Walicki znał go, bo grał w jego sztuce.Olszowski – autor dramatu – wrócił późną nocą do domu, po premierze spektaklu w teatrze. Zdziwił się bardzo, gdy zobaczył dziewczynkę śpiącą w łóżku. Zbudzony sługa Michaś objaśnił, że odwiedził go aktor Walicki wraz z przyjacielem i tą dziewczynką. Antoni wyjaśnił mu, że Stanisław jest wujem Basi. Olszowski postanowił rano wyjaśnić tę pomyłkę, bo nie miał dzieci w rodzinie. Następnego dnia pisarz po przebudzeniu usłyszał głosy w kuchni. Basia rozmawiała z panią Walentową, żoną dozorcy. Gdy Stanisław zawołał dziecko, Basia usiadła mu na kolanach i poprosiła o pocałunek, a on zdziwiony spełnił prośbę. Olszowski próbował dowiedzieć się czegoś o pochodzeniu dziewczynki, ale otrzymał tylko niejasne odpowiedzi. Literat zdobył adres Walickiego i udał się do jego mieszkania, jednak ten wyjechał z wędrownym teatrem. Po powrocie obejrzał swoje zdemolowane mieszkanie i wysłuchał opowieści Basi o przeżytym dniu. Minęło kilka dni. Stanisław uległ Basi i dla niej wcześniej wracał do domu. Rano przytulali się i tańczyli w pokoju. Napisał specjalnie dla dziewczynki książeczkę i czytał ją wieczorami. Mieszkańcy całej kamienicy pokochali Basię, więc gdy Michaś pokazał chlebodawcy komunikat w gazecie, Olszowski powiedział, że nie odda dziewczynki.Barbara Tańska była bogatą siedemdziesięcioletnią kobietą, matka kilkorga dzieci, cierpiącą na demencje i próbującą zawsze postawić na swoim. Tańska mieszkała z dwudziestopięcioletnią wnuczką Stasią i kucharką Marcysią. Barbara gorąco chciała wydać wnuczkę za mąż. Stanisława obecnie przebywała u rodziny na kresach litewskich. Gdy wnuczka wróciła, służąca oddała jej list, zaadresowany następująco: „Stanisława Olszańska, Warszawa, Zielna 15”. Gdy adresatka go przeczytała, zbladła, list bowiem przeleżał w komodzie, czekając na odbiorcę. Okazało się, że jej przyjaciółka Helena z Gdyni wpadła pod pociąg i nie żyje, a przed śmiercią podała adres koleżanki, by tam dostarczono jej córkę. To Stasia miała odebrać dziecko z dworca.Ojciec Basi był uczonym, który wyruszył do Ameryki Południowej z dwoma Francuzami i zaginął. Wstrząśnięte kobiety postanowiły odnaleźć sierotę. Zaczęły od poinformowania Budziszowej. Doktorowa przyjechała do Warszawy i pomagała w poszukiwaniach małej. Dzięki ogłoszeniu w gazecie szybko odnalazły się wścibskie kobiety z pociągu, które obwiniły Walickiego o porwanie Basi. Doktorowa przypadkiem natknęła się na Antoniego, który opowiedział całą prawdę. Pomyłka wynikała z tego, że nazwiska i adresy Stanisława i Stasi były podobne. Kobiety były jednak zdziwione, że pisarz nie odpowiedział na ogłoszenia w prasie.Szot, poinformowany o pomyłce, ostrzegł literata, który wpadł w panikę, myśląc, że ktoś odbierze mu Basię. Postanowił zdobyć prawo do opieki, bo był dobry w roli rodzica. Stanisław spełniał wszystkie prośby dziewczynki (zabawki, a nawet pies Kibic), kupił książkę o odżywianiu, wieczorem trzymał za rączkę, dopóki mała nie zasnęła. Basia zaczęła nazywać go wujciem. Niespodziewanie do kamienicy wtargnęła Tańska ze Stasią i Budziszową, a ich krzyki był słychać w całym budynku. Olszowski wziął Basię na ręce i zapytał, czy chce zostać z nim. Dziewczynka zaczęła całować go po twarzy i mówić, że chce zostać z nim. Stanisław przekazał małą Szotowi, a sam otworzył drzwi kobietom. Gdy wytłumaczył im, iż Basia ma się dobrze i go nie opuści, odpowiedziały mu, że to Stasia jest prawowitą opiekunką dziewczynki. Nagle do pokoju wbiegła Basia i rzuciła się Olszowskiemu na szyję. Oświadczyła zamierzającym pójść na policję kobietom, że kocha wujcia, i że nigdzie nie pójdzie. Zdesperowane, poczęły się naradzać i doszły do wniosku, że nikt z zebranych nie ma prawa do formalnej opieki nad dziewczynką, a policja tylko zaszkodzi samopoczuciu Basi. W domu Tańskiej nazajutrz miał się odbyć sąd polubowny.Minął rok, a Basia spędzała miesiąc pod opieką Stasi i Barbary. Dzięki opiece nad dziewczynką Tańska czuła się tak, jakby ubyło jej lat. Częstym gościem w ich domu stał się Walicki, który – tak jak Szot i Olszowski – ubóstwiał Basię. Chociaż wszędzie bardzo dbano o dziewczynkę, to czuła się ona najlepiej u wujcia, bo było tam wesoło i nie miała żadnych ograniczeń. W domu Tańskiej musiała poświęcać się obowiązkom lub nauce. Podczas któregoś z pobytów u Olszowskiego pisarz wziął Basię na przedstawienie teatralne. Oczarowana dziewczynka siedziała w pierwszym rzędzie i uważnie obserwowała cały spektakl. Gdy znajdujący się na scenie Herod krzyknął, nie tylko jako jedyna nie wtuliła się w ramię opiekuna, ale skoczyła na scenę i rzuciła się na szyję wujciowi Walickiemu. O tym wydarzeniu pisały nawet gazety. Niestety nie wszystko było szczęśliwe i pomyślne. Basia zachorowała na zapalenie płuc, a jej stan był tak ciężki, że Stasia i Stanisław wspólnie czuwali przy jej łóżku i to ich bardzo zbliżyło do siebie. Gdy złe chwile minęły, dziewczynka zaproponowała, aby jej opiekunowie się pobrali. Ani Olszowski, ani Olszewska nie protestowali, jak zawsze zrobili tak, jak chce Basia.Basia ma już 15 lat, została adoptowana przez Olszowskich po ich ślubie. Rodzina powiększyła się niedawno o małego Tadzia. Tak jak Walicki, Basia każdego dnia odwiedzała babcię Tańską. Starsza pani wysłuchiwała relacji z życia codziennego dziewczynki, która nie miała przed babcią żadnych tajemnic. Któregoś dnia z domu Olszowskich znikają pióra, atrament, brudne kołnierzyki, a nawet kartki rękopisu nowej książki. W domu wybuchła awantura, Stasia płakała, a Stanisław rozpoczął prywatne śledztwo. Okazało się, że Basia przekazała te przedmioty sześciu koleżankom, które kochały się w Olszowskim. Stanisław poprosił o zwrot rękopisów, ale młode fanki chciały oddać je samodzielnie. Po spotkaniu inne dziewczynki z klasy Basi także chciały odwiedzić pisarza. Gdy koleżanki usłyszały słowa sprzeciwu, obraziły się, jedna nawet nazwała Basię znajdą. Po powrocie do domu zapłakana dziewczynka wtuliła się w Stasię, która opowiedziała Basi jej prawdziwą historię. Dziewczynka dowiedziała się, że jej jedyną żyjącą krewną jest babka mieszkająca we Francji. Słuchając opowieści przybranej matki, Basia przypomniała sobie twarz rodzicielki, krzyki ludzi i zgrzyt pociągu. Po poznaniu swojej historii Basia bardzo się zmieniła. Była cicha i dużo myślała na ten temat. Przybrani rodzice mieli wyrzuty sumienia przez to, że za szybko opowiedzieli jej prawdę. Dziewczynka zainteresowała się geografią, poznawała mapy Ameryki Południowej, a szczególnie miejsce zaginięcia ojca. Poprosiła Stanisława o napisanie listu do prof. Somera, sławnego geografa. Dziewczynka udała się do badacza, który, odczytawszy list, opowiedział jej o rodzonym ojcu, który okazał się bohaterem. Podczas ostatniej wyprawy odwiedził Ekwador. Jego celem było poznanie niebezpiecznego plemienia indiańskiego. Towarzyszami ojca (który miał badać budowę rzek i gór) byli dwaj Francuzi. Jeden badał roślinność, a drugi miał spisywać pieśni i mowę tubylców. Podczas wyprawy zdarzył się wypadek – dwaj podróżnicy wpadli w przepaść. Choć na ratunek wyruszyło kilka ekip ratowniczych, nie odnaleziono ciała ojca Basi. Właśnie mijała dziesiąta rocznica jego zaginięcia. Profesor był zdziwiony talentem geograficznym dziewczynki, jej umiejętnością odczytywania mapy. Na koniec spotkania pokazał jej fotografie ojca, mężczyzny o wesołej i jasnej twarzy. Gdy bohaterka wróciła do domu, opowiedziała wszystko przybranym rodzicom. Codziennie modliła się, żeby uwięzionemu w skalnej zapadlinie nie było zimno i żeby nie budziły go spadające kamienie. Pewnego dnia Basia pojechała w odwiedziny do swojej pierwszej opiekunki. Razem z panią Budziszową udały się na grób matki Basi. Gdy dziewczyna wróciła do domu, powitała ją smutna wieść. Walicki leżał w szpitalu z zapaleniem płuc, na które zachorował podczas wędrówki z teatrem. Zasmucona Basia odwiedziła babcię Tańską, także zmartwioną losem Antoniego. Opowiedziała przybranej wnuczce, jak spotkała się z odmową, gdy chciała dać przyjacielowi nowy płaszcz i buty. Następnego dnia dziewczyna odwiedziła chorego. Przed wejściem na salę czuwał Szot, na prośbę Walickiego przekazał Basi wszystkie jego fotografie i opowiedział, jak musiał przebrać i ogolić kolegę przed wizytą dziewczynki. Zmęczony i wychudzony Walicki opowiedział Basi, że pokochał ją od momentu przytulenia po wyjściu z pociągu. Antoni poprosił, aby Basia go nie zapomniała. Umarł, trzymając ja za dłoń, jego twarz wygładziła się i zagościł na niej błogi uśmiech.Na pogrzebie Walickiego przemawiał Stanisław, a babcia Tańska włożyła do trumny nowe buty, których Antoni nigdy nie przyjął. W ostatniej wędrówce Antoniego towarzyszyli mu tylko najbliżsi. Basia mocno schudła, a Stanisław widział, jak wysyła wiele listów. Odpowiedzi na korespondencję przychodziły z Francji. Dziewczyna stała się także obiektem miłosnych rywalizacji dwóch kolegów. Cała szkoła żyła tymi zmaganiami, a koleżanki (szczególnie Wanda) zazdrościły Basi powodzenia. Mimo to dziewczyna nie zwracała uwagi na pojedynki adoratorów. Każdego roku w szkole Basi hucznie obchodzono dzień urodzin przełożonej. Ulubionym elementem artystycznej części dnia były „żywe obrazy”, w których każdy chciał się wyróżnić. Próby do przedstawienia prowadził Szot. Wanda, mimo braku talentów, mogła poszczycić się niezwykłą urodą. Dziewczynka specjalnie stroiła fochy, ale przestała, gdy dowiedziała się, że Basia będzie przed nią klęczeć. Gdy nadszedł uroczysty dzień, zazdrośnica stanęła w zwiewnej szacie, trzymając w ręku pochodnię, a bohaterka na klęczkach wyrecytowała swą rolę. Szot szepnął, aby Wanda trzymała niżej pochodnię, a ta, rozkoszując się widokiem nielubianej koleżanki, przez nieuwagę podpaliła swoje szaty. Tylko Basia zachowała zimną krew, zaczęła zrywać palące się ubranie i nakazała Szotowi nakryć „boginię” frakiem. Po tym, jak Wandę wyniesiono z sali, Basia zobaczyła swoje poparzone ręce. Po dwóch tygodniach doszło do spotkania Wandy i Basi. Dziewczynki obiecały sobie szczerą przyjaźń. Pewnego razu Olszowski dostał list z Ambasady Francuskiej w Warszawie. Informowano w nim, że Basia jest poszukiwana, ponieważ odziedziczyła spadek. Ten list był już czwartym z kolei. Stanisław dowiedział się, że poprzednie zostały spalone przez Walickiego i Tańską. Pisarz obawiał się, że ktoś zabierze im dziewczynkę. Bohaterka odziedziczyła po zmarłej francuskiej babce ogromny majątek. Francuzka ta wyszła za Polaka pracującego w Indochinach. Odnalazła wnuczkę za pomocą ocalałego podróżnika – przyjaciela ojca Basi. Wysyłała listy do wnuczki, ale to właśnie te listy zostały spalone przez Antoniego i Barbarę. Basia, otrzymawszy zgodę na samodzielne dysponowanie pieniędzmi, zaczęła rozmyślać o panującej biedzie. Pewnego dnia ocalały z wyprawy Francuz – Gaston – zadzwonił z radosną nowiną, że ojciec Basi prawdopodobnie żyje. Wszyscy nie posiadali się z radości. Profesor Somer rozesłał listy z radosną wiadomością do znajomych uczonych.Olszowski postanawia towarzyszyć przybranej córce w podróży do Francji. Decyzja nie spodobała się Tańskiej, która również chciała wybrać się w podróż. Rozpoczęły się przygotowania do wyjazdu, formalności w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i wywiady z dziennikarzami.We Francji bohaterowie zostali przywitani przez Gastona Dimauriac, z pochodzenia Gaskończyka. Opowiedział on o tragicznej wyprawie, w której, jak się okazało, ojciec Basi nie zginął, ale zaginął na długi czas. Amerykański podróżnik Williams, przebywając w Ekwadorze, usłyszał o białym człowieku, który żył z dzikimi Indianami. Gdy dotarł do miejsca zamieszkania tego plemienia dowiedział się, że ojca Basi uratowała dwójka Indian. Ojciec dziewczynki stracił pamięć, przez wszystkie lata był robotnikiem u Indian, a teraz przebywa w stolicy Ekwadoru, do czasu otrzymania wskazówek z Francuskiego Towarzystwa Geograficznego. Po dwóch miesiącach wyczekiwania i załatwiania formalności, dziewczynka wraz z przyjaciółmi udała się do portu w Hawrze. Po czasie oczekiwania ojciec dziewczynki został wyprowadzony przez Gastona i pielęgniarkę. Mimo zaledwie czterdziestu lat, z powodu tragicznych przejść wyglądał jak staruszek. Gdy córka podbiegła do niego i uścisnęła go, nie otrzymała odwzajemnienia uścisku. Ojciec nawet nie wykazywał zainteresowania. Niezrażona Basia postanowiła opiekować się niepełnosprawnym ojcem. Po przybyciu do hotelu ojciec zaczął mówić w nieznanym języku, a Basia zaczęła płakać. Tłumaczyła, że jest jego córką, ale nie doczekała się żadnej reakcji. Mężczyzna był zajęty pośpiesznym pochłanianiem jedzenia. Gdy Stanisław zaproponował powrót do Paryża, Basia odpowiedziała, że ona wraz z ojcem pojadą do nadmorskiej miejscowości. Stanisław, otrzymawszy zapewnienie Gastona o pomocy Basi w opiece nad byłym zaginionym, postanowił wrócić do rodziny. Olszowskiego martwił ogrom obowiązków, jaki wzięła na siebie dziewczyna. Basia zamieszkała z ojcem w nadmorskiej miejscowości. Codziennie chodzili na spacery. Córka tłumaczyła ojcu nazwy przedmiotów, uczyła go jak dziecko. Pewnej nocy rozpętała się burza, a ojciec dostał ataku paniki. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy Basia przytuliła go i ułożyła do snu. Następnego dnia przyjechał Gaston. Gdy podał byłemu kompanowi rękę, odwzajemnił on gest i choć zrobił to machinalnie, to była to oznaka poprawy. Potem, gdy Basia udała się z ojcem na spacer, zdarzył się cud. Ojciec zwrócił twarz ku córce i powiedział: „Basia… to jest Basia…”. Basia nie poddała się walce o odzyskanie sprawności umysłowej przez ojca. Mimo fizycznego zmęczenia nie ustawała w codziennych spacerach z poszkodowanym. Sił dodawało jej obserwowanie samodzielnych zmagań ojca, który walczył z własnymi barierami. Pewnej nocy podszedł do córki i zaczął głaskać ją po twarzy. Szczęśliwa Basia udawała, że śpi, jej serce przepełniała radość. Po trzech miesiącach wróciła z ojcem do Polski. Babcia Tańska nie kryła złości na Olszowskiego za zostawienie Basi samej z „dzikim” człowiekiem. Uspokoiła ją opowieść o przejściach biologicznego ojca dziewczynki. Postępy mężczyzny w listach opisywał Gaston. Po powrocie do ojczyzny Basia wraz z ojcem zamieszkała u babci Tańskiej. Staruszka przygotowała dla nich oddzielny pokój. Gdy Bzowski z córka wrócili do kraju, Stanisław w wytwornym dżentelmenie nie mógł poznać starca z portu, tylko oczy zdradzały przeżyte cierpienia. Basia przedstawiła ojca opiekunom, o których opowiadała mu w nadmorskim miasteczku. Mówiła powoli i cierpliwie, na koniec mężczyzna z trudem wypowiedział kilka słów, podał rękę Stanisławowi i pogłaskał Stasię. Po ulokowaniu Bzowskiego z córką u Tańskiej, to staruszka przejęła rolę opiekunki. Opowiadała Bzowskiemu o swoim życiu, a on jako jedyny wsłuchiwał się w opowieści. Szot czytał ojcu Basi książkę, co sprawiło przyjemność i dziewczynce, i mężczyźnie. Mimo poprawy lekarze nie wiedzieli, co robić, by przywrócić mężczyźnie pełną świadomość. Basia postanowiła wziąć go do profesora Somera. Ojciec, słysząc to nazwisko, okazał niepokój. Gdy szli po schodach do mieszkania profesora, ojciec nadzwyczaj sprawnie pokonywał stopnie. Po przybyciu do mieszkania skierował się do pracowni. Profesor wyjaśnił Basi, że jej ojciec przygotowywał się tu do wyprawy. Zdziwiony Bzowski nerwowo pocierał czoło, jęczał i dotykał map oraz książek. Gdy chwycił się za głowę i zbladł, profesor zapytał go o samopoczucie. Adam spojrzał na Somera, który powtórzył jego imię i wyciągnął rękę. Obaj przyjaciele padli sobie w objęcia, a dziewczyna usłyszała: „Basiu… oddaję ci ojca…”. To wydarzenie uzdrowiło bowiem Bzowskiego. Uzdrowiony podróżnik był pełen zapału, chciał nadrobić stracone lata. Napisał podziękowania za uratowania życia dla Williamsa i Gastona. Dopiero teraz dowiedział się o śmierci żony i z córką odwiedził jej grób. Wspomnienia z przeszłości mąciły mu umysł i przypominały się. Adam postanowił napisać książkę o swojej wędrówce i o wiosce Indian. Bzowski zamieszkał z córką w osobnym miejscu. Nareszcie byli sami. Babcia Tańska z powodu ich wyprowadzki i z powodu ślubu Szota postanowiła zaopiekować się Tadziem. Jednak jej los potoczył się inaczej, poznała profesora Somera i oboje przypadli sobie do gustu. Ojciec rozpieszczał Basię, dzięki temu znów stała się ona radosną nastolatką. Podjęła decyzję o oddaniu połowy spadku sierotom i o powrocie do szkoły.

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: