Dzwony - Streszczenie szczegółowe

DZWONY
W pewnym dużym mieście, gdzie mieszkało dużo ludzi i zawsze było bardzo głośno, kiedy nadchodził wieczór ludzie słyszeli jakiś dźwięk. Przypominał im on dzwon. Jednak nie do końca, to był taki normalny odgłos dzwonu, tylko do niego podobny. Zresztą było go słychać najczęściej kiedy dokoła było głośno. Również wtedy, gdy nikt specjalnie się w niego nie wsłuchiwał. Właśnie wtedy można było go najlepiej usłyszeć. Było to dość dziwne, ale tak właśnie było.
Codziennie słyszał go inny człowiek. Ważne też było to, że zawsze działo się to wtedy, kiedy zachodziło słońce. Lepiej te odgłosy słyszeli ludzie, którzy byli poza miastem. Kiedy było bardzo głośno i wszędzie ktoś krzyczał, pracował, albo rozmawiał, to dużo trudniej było je usłyszeć. Jeśli ludzie wieczorem byli gdzieś w spokojnym miejscu i usłyszeli ten dźwięk, to myśleli, że najprawdopodobniej jest to jakiś dzwon z kościoła. I wtedy wpatrywali się w las, bo właśnie stamtąd było słychać ten głos.
W końcu jednak ludzie zaczęli o tym więcej rozmawiać. Zastanawiali coraz częściej co to jest. Przecież musiał skądś ten dźwięk pochodzić, bo coraz więcej osób go słyszało. Musiał skądś się brać. Byli jednak i tacy, którzy się z tego śmiali, bo nie słyszeli owego odgłosu. Uważali, że go nie ma, a Ci co go słyszą, nie mówią prawdy.
Druga grupa ludzi mówiła jednak, że naprawdę coś słyszą. Nie wiedzieli jednak co to jest. Nie byli pewni, że są to dzwony. Wydawało im się, że dźwięk jest bardzo głośny, ale było to dla nich cały czas dziwne. Przecież ten dźwięk pochodził z oddali. Wtedy pomyśleli, że najlepiej byłoby odkryć co to jest.
W związku z tym na poszukiwania wybrali się wszyscy. Wszyscy byli zainteresowani tym tematem. Każdy chciał się dowiedzieć, co to za dźwięk. Jedni, ci którzy mieli więcej pieniędzy – pojechali, a biedni – szli pieszo.
Niestety szli bardzo długo i byli zmęczeni. Nie mieli już siły iść dalej. Jedni wrócili do domów, a inni zostali w lesie, żeby wypocząć. W tym miejscu było bardzo przyjemnie, bo dokoła były piękne drzewa i świeciło słońce. Zachwycali się przyrodą, którą tu zastali.
Cukiernicy postanowili zorganizować tutaj cukiernię i sprzedawać słodycze. Jeden z nich powiesił dzwonek, żeby goście przychodzili do niego.
Kiedy mieszkańcy miasta wrócili do domów mówili, że wycieczka się udała.
Trzy osoby, które doszły najdalej stwierdziły, że dźwięk jednak nie dochodzi z lasu. Teraz wydawało im się, że raczej dochodzi z miasta. Jedna z osób, której dźwięk bardzo przypadł do gustu, nawet napisała o nim piosenkę.
W końcu historia o dźwięku dotarła do króla. On też bardzo był zaciekawiony skąd on pochodzi, skąd się bierze. Dlatego zorganizował konkurs, który będzie tego dotyczył właśnie tego tematu. Osoba, która odkryje co to za dźwięk, zostanie nazwana „Najwyższym dzwonnikiem”. Będzie tak nawet wtedy jeżeli dzwon w ogóle nie istnieje.
W związku z tym wiele osób wybrało się do lasu. Ale tylko jedna wpadła na pewien pomysł. Był to naukowiec. Mimo, że może nie poszedł zbyt daleko, to podejrzewał, że dźwięki płyną z wielkiego drzewa, w którym mieszka ogromna sowa. Po prostu mieszka w drzewie, które ma bardzo gruby pień. Kiedy sowa jest w środku, to dźwięk, który wydaje – odbija się od ścian. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, które wszyscy sobie zadawali – dlaczego dźwięk przypomina dzwon kościelny.
Zgodnie z obietnicą króla został „Najwyższym dzwonnikiem” i każdego roku pisał opowieść o sowie. Jednak ta historia tak naprawdę nic nie dawała i niczego nie wyjaśniła.
Pewnej wiosny był bardzo piękny dzień. Świeciło słońce, było ciepło i bardzo ładnie. Właśnie skończył się rok szkolny, więc zadowoleni uczniowie biegali i śmiali się. Byli szczęśliwi, że nadeszły wakacje. Tak samo radośni byli ich nauczyciele i rodzice. Teraz będą mieli czas na chwile odpoczynku.
Kiedy zachodziło słońce dzieci usłyszały, że od strony lasu dochodzi piękny głos. Dźwięk, który był naprawdę cudowny.
Wtedy dzieci postanowiły, że pójdą w jego stronę i spróbują go znaleźć. Jednak nie wszystkie dzieci mogły się wybrać w podróż. Jedna z dziewczynek nie mogła iść, ponieważ musiała przymierzyć swoją nowiutką sukienkę. Nie poszło też dwóch chłopców. Jeden, który pożyczył na szkolną uroczystość ubranie i teraz usiał je oddać oraz taki, który musiałby poprosić o pozwolenie rodziców.
Wszyscy pozostali z radością ruszyli na wyprawę. Śpiewali tak samo pięknie, jak ptaki w lesie. Byli bardzo radośni i zachwycali się widokami. Wszyscy bardzo się lubi. Nikt się nie przechwalał. Nikt nie mówił, że ktoś jest lepszy, albo gorszy. Nikt nie mówił, że ma w domu więcej pieniędzy, a ktoś inny jest biedny. Każdy był wobec siebie miły. Czuli się bardzo dobrze w swoim gronie.
Nie wszyscy jednak dali radę iść dalej. Najmłodsze dziewczynki były już po chwili zmęczone i poszły do domu. Byli tacy, którzy zostali w lesie i tacy, którzy poszli jeść słodycze, bo pomyśleli, że żadnego dzwonu nie ma. Uważali, że ludzie tylko tak mówią, ale wcale to nie jest prawdą.
Nagle usłyszeli piękny dźwięk i część z nich postanowiła jednak szukać dalej tego głosu. Było to tylko troje, albo czworo dzieci. Tylko oni usłyszeli ten głos w swoim sercu. Reszta nie chciała iść dalej, wolała zostać i odpoczywać lub się bawić.
Kilkoro dzieci poszło na dalszą wyprawę. Niestety iść było już dużo ciężej niż wcześniej. Podczas tej części drogi było bardzo pięknie, ale też bardzo gęsto od roślin i drzew. Po prostu rosły one tak jak chciały, bo ludzie im nie przeszkadzali i ich nie wycinali. To był naprawdę niesamowity widok. Właściwie nigdy wcześniej dzieci takiego nie widziały.
W pewnym momencie dotarli do źródełka i usłyszeli dźwięk wody, która brzmiała trochę jak dzwonek. Jeden z chłopców wsłuchiwał się w niego i zmęczony położył na ziemi. Nie chciał już iść dalej.
Pozostali znaleźli domek, który był pod jabłonią. Na samej górze drzewa był zawieszony bardzo mały dzwonek. Jednak dzieciom wydawało się, że to właśnie jego słyszą w swoich domach.
Tylko królewicz był innego zdania, bo twierdził, że ten dzwoneczek jest za mały i zbyt cichy, żeby jego dźwięk słychać było z tak daleka. Poza tym to nie jest głos serca. Tamten dźwięk, który słychać w mieście brzmi inaczej.
Ponieważ mówił to królewicz, to wszyscy powiedzieli, że mówi tak specjalnie, bo chce być mądrzejszy od innych.
Wszyscy chłopcy zostali przy domku przy jabłoni, a królewicz wyruszył w dalszą podróż. Jego wyprawa była samotna. Nigdy wcześniej nie widział i nie słyszał tego, co teraz. Czasami słyszał dźwięk dzwonka z jabłoni, czasami dźwięk dzwonka cukiernika. Jednak w jego sercu ciągle wybrzmiewał prawdziwy, inny głos. Był bardzo czysty i niesamowity.
Nagle usłyszał szelest krzaków i zobaczył w nich kolegę ze szkoły. Był to chłopiec, który musiał wrócić do domu, żeby oddać mundurek, pożyczony na uroczystość zakończenia roku szkolnego. Był jednak tak ciekawy skąd pochodzi cudowny głos, że postanowił go poszukać.
Królewicz zaprosił go do wspólnego szukania.
Jednak chłopcu było głupio, że ma takie brzydkie ubranie. W dodatku wydawało mu się, że głos, którego szukają dochodzi z prawej strony. Z kolei królewicz mówił, że z lewej. Z tej samej strony, co jest serce. W związku z tym nie mogli pójść razem.
Biedny chłopiec poszedł na prawo, gdzie było bardzo dużo krzewów. Było tutaj również wiele gałęzi, które rozrywały jego ubranie. Mimo trudów postanowił iść dalej.
Królewicz poszedł inną drogą. Też bardzo trudną, ale przynajmniej na trasie, którą szedł świeciło słońce. Poza tym założył sobie, ze na pewno odnajdzie dzwon. Nie chciał wracać do domu zanim to się stanie.
W końcu dotarł do miejsca, gdzie rosły niesamowite rośliny. Były tutaj również nigdzie niespotykane zwierzęta. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Spotkał tutaj piękne jelenie i sarny, wspaniałe drzewa. Wszystko dokoła cudownie pachniało. Było to dla niego niesamowite przeżycie.
Jednak nie zatrzymał go ten cudowny widok. Nie poddał się i szedł dalej. Wydawało mu się, że dźwięk dzwonu jest gdzieś jeszcze dalej w lesie.
Nagle zaczęło zachodzić słońce i w lesie zrobiło się ciemno. W dodatku było też cicho. Wtedy zaczął śpiewać piosenkę, która wychwalała pana Boga.
W końcu zrobiło mu się bardzo smutno, bo zrozumiał, że być może już nigdy nie znajdzie dzwonu, którego tak długo szukał. Pomimo tego chciał jeszcze chociaż zobaczyć jak zachodzi słońce. Z tego miejsca nie było to możliwe. Stwierdził, że na pewno mogłoby mu się to udać, gdyby wszedł na skałę.
W związku z tym zaczął się wspinać po śliskich skałach . Dokoła widział ropuchy i żmije, bo na mchu było bardzo wilgotno, a te zwierzęta to lubią.
Bardzo się spieszył, bo bardzo mu zależało, żeby zobaczyć zachód słońca w tym miejscu. I w końcu mu się udało. Kiedy dotarł na miejsce – krzyknął, bo widok był najpiękniejszą rzeczą na świecie.
Zobaczył przed sobą ogromne morze, które było nieskończone. Poza tym miało piękne kolory. A w miejscu gdzie łączyło się z niebem, na horyzoncie zobaczył upragnione złote słońce.
I w tym samym momencie usłyszał pieśń wspaniałą, taką samą jak miał w sercu. Cała przyroda wydawała mu się jakimś niesamowitym kościołem, który wypełniały dostojne drzewa i krzewy. Nad głowami za chwilę miały świecić gwiazdy. Zrobiła się noc. A dookoła było wspaniale i pięknie.
Kiedy otaczał go widok cudownie nieziemski i niesamowity, królewicz wyciągnął ręce do nieba. Wtedy usłyszał bardzo wyraźnie głos dzwonu. Był on nad nim, ale też w nim, w jego sercu.
Teraz zrozumiał, skąd jest ten dźwięk, którego szukał. Wiedział już, że nie każdy słyszy go tak samo głośno w swoim sercu. Obok zobaczył małego biednego chłopca, który również chciał wiedzieć skąd pochodzi głos. Płakał on ze wzruszenia, bo był szczęśliwy. On też zrozumiał, to samo co królewicz. Wiedział już, że głos dzwonu, to głos serca.
Razem chwycili się za ręce i skierowali swoje oczy ku niebu.

Cała szkoła w Twojej kieszeni

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: