Menu książki:
Zaczarowana zagroda - streszczenie
Grupa polarników na stacji badawczej im. Dobrowolskiego na Antarktydzie prowadziła badania pingwinów Adeli. Zbliżała się właśnie zima, a pingwiny szykowały się do odpuszczenia swych gniazd. Profesor stał wśród ptactwa zastanawiając się, dokąd one mogą wędrować. W końcu uwagę profesora przykuł jeden z pingwinów, który bacznie mu się przyglądał. Pingwin ten wyróżniał się spośród ptactwa. Na jego śnieżnobiałym gorsie rysowała się czarna podłużna łatka w kształcie krawata. Profesor nazwał pingwina elegancikiem, jednocześnie pingwin podsunął mu pewien pomysł. Czym prędzej popędził do zasypanego śniegiem domku i zerwał na równe nogi swoich towarzyszy. Profesor wyjaśnił innym badaczom, że zamierza założyć pingwinom Adeli aluminiowe obrączki, które pomogą w określeniu trasy ich wędrówek. Polarników nie trzeba było długo przekonywać do tego pomysłu. Zanim jednak zabrali się do obrączkowania ptactwa musieli zbudować lodową zagrodę i zagonić do niej pingwiny.
W końcu lodowa zagroda była gotowa i polarnicy zabrali się za spędzanie do niej ptactwa. Zaganianie pingwinów do zagrody nie było wcale takie proste, ponieważ pingwiny Adeli nie bały się ludzi. Dopiero około północy udało zagonić się do zagrody zaledwie trzydzieści pingwinów. W zagrodzie znalazł się również elegancik. Następnie polarnicy wrócili do domu coś zjeść i położyć się spać, by z samego rana zabrać się pracy. Oprócz obrączkowania pingwinów profesor zamierzał również oznaczyć pingwiny farbą, aby przekonać się, czy wracają one do tych samych gniazd. Nazajutrz profesor jako pierwszy wybrał się do zagrody. Kiedy dotarł na miejsce zdębiał. W zagrodzie znajdował się tylko jeden pingwin z całej trzydziestki. Profesor ruszył jak burza do domu. Wpadł do izby i zaczął wrzeszczeć, że pingwiny uciekły, bo pewnie mur w zagrodzie był za niski. Zszokowani polarnicy wzięli się do roboty i podwyższyli lodowe ściany zagrody. Resztę dnia spędzili na uganianiu się za ptakami. Tym razem było to jeszcze trudniejsze. Zmęczeni polarnicy dobrze po północy zamknęli w zagrodzie jedynie dwadzieścia pingwinów łącznie z elegancikiem. Tej nocy profesor nie zmrużył oka. Z samego rana jeszcze przed pobudką ruszył do zagrody. I tym razem z zagrody zniknęły wszystkie pingwiny oprócz elegancika i jego mniejszego kolegi. Polarnicy przez dłuższy czas sprawdzali ściany zagrody. Nikt nie mógł pojąć w jaki sposób znikały pingwiny z zagrody. Wszyscy mieli już dość tej zaczarowanej zagrody. Profesor postanowił, więc zagonić kilka ptaków do zagrody i zaraz po objedzie zabrać się za ich obrączkowanie. Ledwie żywi i zmęczeni polarnicy zasiedli w milczeniu do stołu. Ciszę przerwał turkot nadlatującego śmigłowca. Następnie w drzwiach zjawił się pilot z sąsiedniej stacji polarnej. Pilot śmiał się, aż łzy płynęły mu po policzkach. W końcu wykrztusił z siebie, co jest powodem jego radości. Nim pilot się obejrzał polarnicy byli już przy zagrodzie, a ich oczom ukazał się niespotykany widok. W zaczarowanej zagrodzie elegancik opierał się o lodową ścianę trzymając szeroko rozpostarte skrzydełka. Na jego plecach stał drugi pingwinek, a po ich grzbietach wspinał się kolejny pomagając sobie w każdy możliwy sposób. Kiedy pingwin docierał na szczyt po tej żywej piramidzie zjeżdżał na brzuchu po zboczu lodowej ściany ku wolności. Profesor nie mógł wyjść z podziwu, jakie to mądre ptaki. W końcu zaobrączkowano pingwiny, które wraz z nadejściem zimy odpłynęły. Profesor i polarnicy często wspominali mądre pingwiny, a znakowanie pingwinów przyniosło pożądany efekt. Profesor znał już trasę wędrówek pingwinów Adeli. Wraz z nadejściem wiosny na Antarktydę zaczęły wracać pingwiny. I tym razem zarówno znakowanie pingwinów farbą, jak i obrączkowanie ich okazało się równie dobrym pomysłem. Polarnicy nareszcie przekonali się, że pingwiny wracają co roku do tych samych gniazd.