Dynastia Miziołków - Streszczenie

Joanna Olech „Dynastia Miziołków” – streszczenie

Bohaterami książki Joanny Olech „Dynastia Miziołków” są: Mamiszon (autorka), Papiszon (mąż autorki), ich dzieci Kaszydło, Mały Potwór i Miziołek oraz nauczyciele i koledzy Miziołka ze szkoły.
Książka zaczyna się pod koniec wakacji, gdy Miziołkowi nie chce się iść do szkoły. Chciałby, aby wakacje trwały jeszcze dłużej. Niestety, już jutro musi iść do szkoły. Co gorsza, czasami będzie też musiał odprowadzać swoją siostrę do przedszkola.
Po pierwszym września Miziołek codziennie próbuje stworzyć taką wymówkę, aby Mamiszon uległ i on nie musiał iść do szkoły. Raz mówi, że boli go brzuch, a innym razem, że ogólnie się źle czuje. Na Mamiszonie nie wywiera to większego wrażenia, ponieważ zna dobrze wybryki swojego syna. Codziennie Miziołek musi chodzić do szkoły.
Czasami przed szkołą musi także odprowadzać młodszą siostrę do przedszkola. Bardzo tego nie lubi, ponieważ Kaszydło zawsze nie chce iść. Pewnego razu musiała się dwa razy wracać do domu – pierwszy, bo zapomniała pocałować pluszowego królika – drugi, bo zapomniała pocałować mamę. W czasie drogi spotkała się z koleżanką i odbyły długą rozmowę. Gdy Miziołek z Kaszydłem doszli do przedszkola, Miziołek już był spóźniony do szkoły. Potem miał pretensje do mamy i powiedział, że już nigdy nie odprowadzi siostry do przedszkola, chyba że w kagańcu i na krótkiej smyczy. Mamie się to nie spodobało, lecz Miziołek nie ustawał.
W szkole Miziołka nigdy nie było nudno, tylko na lekcjach. Na przerwach wszyscy mówili, że on kocha się w Beacie, a to tak naprawdę Zarazek za nią latał, tylko bez powodzenia. Były też pechowe dni dla Miziołka. Wiele rzeczy gubił lub działo się coś gorszego, na przykład kiedyś pies woźnej wysikał się mu na plecak. Ogólnie stopnie Miziołka nie były zbyt dobre – często przychodził do domu z jedynką w dzienniczku. Rodzice nie byli wtedy zadowoleni.
Z Kaszydłem było inaczej. Często wykłócało się o pójście do przedszkola. Pewnego razu nie chciało w ogóle pójść do przedszkola. Jednego dnia na obiad były ryby w sosie śmietanowym, czego Kaszydło nie znosiło. Przez całe popołudnie trzymała to w buzi, aż przyszedł czas na podwieczorek, na który były wtedy ciastka. Kaszydło chciała zjeść podwieczorek, więc obiad wypluła do domku dla lalek i zjadła ciacho. Potem gdy Mamiszon przyszedł ją odebrać, to pani poskarżyła się na zachowanie dziecka. Jeszcze tego samego dnia Mamiszon napisał do Pani przedszkolanki list z prośbą o niedawanie Kasi tego dania do jedzenia. Następnego dnia z powodu tej sytuacji Kasia nie chciała iść do przedszkola. W inne dni taka sytuacja już się nie powtórzyła i Kaszydło normalnie chodziła do przedszkola.
Rodzina Miziołków nie była najbogatsza. Rodzice nie mieli zbyt dobrej pracy i dużo nie zarabiali. Pewnego dnia Mamiszon wziął się za pisanie powieści, żeby na nich zarobić. Zdaniem Papiszona pomysł ten nie był zbyt dobry, ponieważ sam musiał gotować obiady, a umiał tylko makaron. W pewnej chwili codzienne jedzenie makaronu zaczęło już wychodzić tej rodzinie uszami. Wtedy to Mamiszon zabrał się za gotowanie, ale zaprzestał pisać powieści, bo czasu było niewiele. Jeszcze trzeba było motywować Miziołka do nauki. Rodzice nie mogli już tego wytrzymać. Prawie każdy obowiązek związany z domem lub rodziną padał na Mamiszona, ponieważ Papiszon ciągle siedział w swoim gabinecie, w którym był bałagan i nikomu nie wolno było tam wchodzić oprócz niego. W sobotę najmłodsze dzieci nie dawały nikomu spać. Najpierw budziła się Kaśka. Potem budziła Małego Potwora. Razem z nią budziły Miziołka hałasem. Potem z łóżka była ściągana mama, ponieważ Mały Potwór, zanim nie dostał mleka na śniadanie, nie mógł nic zrobić. Mimo wielokrotnej złości i zdenerwowania Mamiszona dziewczyny nie przestawały szaleć. Po południu, gdy Miziołek musiał się uczyć na klasówki, zamykał się na klucz w osobnym pomieszczeniu, by móc się skupić, gdy jego rodzeństwo biegało po całym domu. Wieczorem dziewczyny nie chciały kłaść się spać – nic nie pomagało. Wniosek z tego taki, że najprzyjemniej było, gdy Kaszydło była w przedszkolu, przynajmniej nie miał kto motywować Małego Potwora do niegrzeczności.
W końcu nadeszły wyczekiwanie ferie zimowe. Miziołek pojechał na kolonię i miał spokój od niesfornego rodzeństwa. Codziennie pisał listy do rodziców, co słychać u niego. Czasami też dostawał odpowiedzi z domu. Niestety ferie trwają tylko dwa tygodnie i obóz szybko się skończył. Miziołek wcale nie był zachwycony powrotem do domu. Raczej chciał dłużej zostać na obozie. Najgorsza była ponowna wizja powrotu do szkoły. Ostatecznie Miziołek wrócił do domu i ku zdumieniu rodziny następnego dnia rano bez wymówek poszedł do szkoły. Nie musiał już odprowadzać siostry, bo zajęli się tym rodzice. Miziołek marzył, żeby znowu pojechać na taki obóz. Dalej często w dzienniczku miał wpisy, które nie satysfakcjonowały rodziców, ale jak mówił co on ma na to poradzić? Oczywiście wiedział, dlaczego dostaje takie, a nie inne oceny, ale nie chciał się do tego przyznać.

Cała szkoła w Twojej kieszeni

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: