Oskar i pani Róża - Rozprawka

Mikołaj Romanowski, klasa VIII B
„Oskar i Pani Róża”
Pierwsza moja styczność z dziełem „Oskar i Pani Róża” miała miejsce niedawno. Na początku zabrałem się do czytania jej jako zwyczajnej lektury szkolnej, jednakże w trakcie czytania coś zaczęło się zmieniać ‒ nagle odłączyłem się od rzeczywistego świata, a pojawiłem się w świecie tej książki, byłem tam całym swoim duchem, to było niesamowite.
Autor książki Eric Emanuel Schmitt w bardzo ciekawy sposób przedstawił śmiertelną chorobę, które to nieszczęście spotkało młodego chłopca. Z fabułą książki jest związana liczba dwanaście, czyli dwanaście ostatnich dni życia Oskara. Najbardziej w tych dwunastu dniach intryguje mnie, w jaki sposób Oskar przeżył je, wiedząc o tym, że umrze, ale nie trwożąc się tym. Dlaczego? Przecież śmierć jest czymś, co przeraża wszystkich, jest czymś, co każdy chce odciągnąć w czasie. Zatem dlaczego Oskar był w stanie przeżyć to bez strachu przed śmiercią?Kluczowym argumentem jest to, że Oskar faktycznie zdawał sobie sprawę faktu, iż niedługo umrze, a jak było podane w książce, „właściwie nie bał się nieznanego. Tylko trochę szkoda mu [było] tracić to, co zna”. Oskar nie był więc tym tak bardzo przerażony, mimo że dobrze znał swój los. Niektórym nie wystarcza 60 lat życia, a Oskarowi wystarczyło dwanaście dni. Kto i co pomogło mu, aby się nie bać śmierci? Najbliższą mu osobą była niewątpliwie ciocia Róża. To ona podsunęła chłopcu pomysł pisania listów do Pana Boga, co nie wątpliwie mu pomogło, dawało możliwość przekazania komuś swoich myśli. Jak sama stwierdziła: „Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz”.
Dzięki pomocy cioci Róży Oskar traktował swoje ostatnie dwanaście dni jako sto dwadzieścia lat. Jednak jak to się stało? Dzięki tej „małej grze w życie” przeżył je od pierwszego dnia, czyli jego narodzin do ostatniego, czyli jego śmierci. Oskar był szczęśliwy, bo w nią mocno wierzył, wierzył, że ma żonę, teściów, adoptowanego misia Bernarda i wspaniałych przyjaciół, którzy mu pomagali i akceptowali sposób, w jaki Oskar przeżywał swoje ostatnie dni.
Oskar przeżywał ból fizyczny przez swoją chorobę, ale duchowo wiódł życie, w którym choroba nie była obecna. „Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera” ‒ padło w tekście.
Z powyższych argumentów możemy wywnioskować to, że Oskar mimo swojego dojrzałego sposobu myślenia nie dałby rady przeżyć swoich ostatnich dni tak szczęśliwie, gdyby nie pomoc cioci Róży, jego duchowej żony Peggy Blue, rodziców oraz przyjaciół Popcorna, Bekona i Einsteina. Dał radę przeżyć swoje życie najlepiej jak mógł i to właśnie utwierdza mnie w przekonaniu, że tak naprawdę sensownie jest, gdy człowiek opiera swoje życie na miłości. Dobrze jest do tego mieć prawdziwych lub wymyślonych przyjaciół, na których zawsze można będzie liczyć. Pomoc i ratunek, może przyjdzie, a może nie, ale istotne jest poczucie, że nie jestem sam. Jeśli natomiast człowiek jest sam, to jego życie będzie dziesięciokrotnie krótsze. Nasze życie jest tym dłuższe, im bardziej jest wypełnione zdarzeniami, faktami, marzeniami, wiarą, nadzieją, a przede wszystkim miłością. Puste dni są jak puste kartony, są lekkie, ale po ich otwarciu pozostaje pustka.

Cała szkoła w Twojej kieszeni

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: