Menu książki:
Władca Pierścieni – Drużyna Pierścienia - Recenzja książki
Recenzja pierwszej części trylogii, chociaż tak prawdę mówiąc nie powinniśmy na tę serię mówić trylogia, gdyż jest to nawet jedna książka tylko podzielona na trzy części.
„Drużyna Pierścienia” czyli pierwsza część powieści pana Tolkiena, który postanowił jeszcze w wolnym czasie napisać chociażby Hobbita (akcja serii Władcy Pierścienia nie przypadkowo często jest odniesieniem do tej powieści) opowiada o Frodo, chłopaku, który niespodziewanie wpada w posiadanie „Jedynego Pierścienia” który był własnością Bilbo Bagginsa, ale za namową Gandalfa jeszcze Szarego oddaje go właśnie Frodo. Chłopak dostaje za zadanie udać się do Mordoru aby owy klejnot zniszczyć, nie zdaje sobie sprawy, że chrapkę na przedmiot ma kilka złych stron mocy na czele z Sauronem, czyli królem mitycznej krainy Mordoru, klejnot miał mu zapewnić władzę i panowanie nad pozostałymi pierścieniami. To się jak wiemy nie udało bo najpierw trafił on pod władanie Bilbo a potem Frodo. Przyjaciele Frodo przemierzają góry i doliny, złowrogości i przyjemności, upadki i wzloty, często także rozpady w samej Drużynie Pierścienia, po to by dopełnić celu wyprawy czyli zniszczenia Jedynego.
Co można napisać o samej książce, ciekawostką może być fakt, że cała seria była pisana ponad 15 lat i w pierwowzorze miała być przedłużeniem serii „Silmarilion” jednak wynikły z tego losy wojny o pierścień co sprawiło, że autor musiał utworzyć z tego odrębną serię, która jak już wspomniałem została rozłożona na 3 części.
Wielu zgodnie twierdzi, że w tej powieści Tolkien wszedł na swój absolutnie najwyższy poziom pióra, i ja do grona tych osób się zaliczam. Fabuła poprowadzona w sposób absolutnie liniowy i fantastyczny, nie mamy tutaj poczucia zagubienia wątku, czy obaw, że pewne elementy z czasem pozostaną bez odpowiedzi. Język i zabawa słowem to absolutny majstersztyk, gdybym mógł to chyba nawet umieściłbym tę książkę w top3 najschludniej i najefektywniej napisanych książek jakie w życiu czytałem, po Doktorze Dolittle i Harrym Potterze. Opisywany przez autora świat, mieni się jako królestwo z jednej strony dobrobytu, pięknej, wręcz baśniowej mimo swojego nastawieni krainy, z drugiej często schodzimy do mrocznego, pełnego strachu i niepewności lochu, gdzie jesteśmy ciągle w gąszczu niepewności, zastanawiania się jakie problemy czyhają za zakrętem, wyobraźnia pozwala nam pracować na najwyższym obrocie niemal na każdej stronie, wytężając nas do wysiłku niemal karkołomnego by móc sobie zobrazować z czym bohaterowie muszą się mierzyć. Przyznaje, jest to być może czasem męczące i sprawiające, że ma się na kilka godzin ochotę odłożyć książkę i odprężyć głowę, ale to jest jak narkotyk, jeżeli tego nie trzymamy w dłoni dłużej niż godziny, to przynajmniej ja, zacząłem czuć się bardzo dziwnie, dalsze odkrywanie losów Frodo i jego przyjaciół nurtowało moje baniacze niemal bez przerwy, autor bardzo zręcznie bawi się naszym zmysłem umysłu, zmysłem chęci odkrywania Mordoru razem z bohaterami. Ciężko się też z nimi nie utożsamiać, jeżeli bardzo często mamy tutaj książkowe nomen omen przykłady tego jak dzisiaj powinna wyglądać lojalność, oddanie dla drugiego, szacunek i zobowiązania, dzisiaj odnosi się często wrażenie, że takie pojęcia jak „daje słowo” ” obiecuję” „będę z tobą na dobre i złe” to niemal oksymorony. W tej księdze i dwóch kolejnych Tolkien pokazuje to w dokładnie odwrotny sposób, moim zdaniem książka ponadczasowo wpisuje się w to, o czym starają się mniej lub bardziej udanie mówić dzisiejsze formy ideologii czy różnych grup społecznych, że oddanie, szacunek czy miłość do bliźniego to wartości nad wszystkie inne. Trochę to smutne, że dzisiaj, w 2020 roku często by odkryć takie banały, coś co wydaje się być oczywiste bez czytania jakiejkolwiek książki, staje się pomału towarem niemal luksusowym.
Oprócz jednak tych głośnych aspektów mamy kilka wątków pobocznych, które także bardzo fajnie wplatają się w całą fabułę, nie są męczące, wnoszą pewien element spajający całą książkę i się nie dłużą, często odnosimy wrażenie, że autor wpycha, jeden, drugi, trzeci wątek tylko po to aby było o czym pisać, i żeby po prostu czytelnik mógł sobie odpocząć chwilkę od głośnej fabuły, tutaj absolutnie o tym nie ma mowy. Wszystko spokojnie analizowane daje obraz tego, jak za rękę jesteśmy prowadzeni a mimo tego jak cudownie możemy sami interpretować sobie to co chcemy i jak chcemy.
„Drużyna Pierścienia” w mojej skromnej i nie do końca pełnej ale jednak szczerej opinii jest jedną z najlepszych książek jakie kiedykolwiek trzymałem w swoich dłoniach, nawet jeżeli jest długa, a jest długa, to czyta się ją bardzo lekko i czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak szybko przeczytamy 50-60-70 stron i nie mamy dosyć, są momenty, przeciągające się, opisywanie drogi do Mordoru czy więzienie Gandalfa, które mogłyby się urwać w pół drogi. Ale jako całość pokazują, jak świetnie, przemyślanie i spójnie napisane są te kolejne strofy. Tolkien tą książką na stałe wszedł do panteonu chyba najlepszych twórców powieści czy książek o tematyce fantastyki w historii. Gorąco polecam przeczytanie tej części jak i dwóch kolejnych bo to jest prawdziwa uczta dla czytelniczego maniaka.