Władca Pierścieni – Powrót Króla - Recenzja książki

Trzecia i zarazem ostatnia część jednej z najsłynniejszych, a moim skromnym czytelniczym okiem najlepszej trylogii w historii szeroko pojętej książki. Ostatnia część przygód Frodo i spółki, którzy ciągle walczą z złowrogimi przeciwnościami, które chcą zabrać pierścień, który planują zniszczyć.

Frodo i Sam odbywają dalej bardzo trudną i często niemal syzyfową wędrówkę aby zniszczyć owy pierścień, każda z serii mimo że inna moim zdaniem okazuje spójnie jak dużym wyrzeczeniem co za tym idzie także wielkim aktem przyjaźni była wyprawa właśnie Frodo i Sama, taka niemal książkowa definicja przyjaźni która jest w stanie przetrwać nawet największe trudności a z czasem przynosi owoce.

Mamy też takiego Aragona, czyli ciemną stronę mocy, postać która nie bacząc na inności chce wypełnić swoje zobowiązanie, po trupach do celu chce wykończyć Frodo i odzyskać drogocenny dla niego klejnot, jest też postaci Gandalfa Szarego vel Białego, taki człowiek instytucja, który po swojej przemianie w Białego stał się osobą dużo bardziej mądrą, która skupia się na mentalności na tym, żeby pokonać swoich oponentów doświadczeniem, kierować swoich sprzymierzeńców mądrością słowa. W życiu też mamy takich swoich Gandalfów, można by było tak określić chociażby rodziców, którzy za młodu najpierw stosują bardziej doniosłe metody prowadzenia nas przez życie, z czasem kiedy nabieramy już życiowego doświadczenia i mamy pewne wnioski dotyczące naszego życia, ci nasi rodziciele stają się takimi właśnie Gandalfami Białymi, którzy pokierują nas dobrym słowem, którzy wyznaczą nam drogowskaz poprzez swoje rady, ale dają też nam się sparzyć, tak żebyśmy mogli na swoim błędzie zrozumieć o co w tym wszystkich chodziło.

Mimo, że mówimy o ostatniej części przygód, to osobiście odnoszę wrażenie, że była to część najbardziej rozbudowana fabularnie, najbardziej nasycona krajobrazami i szczegółami, porównaniu tutaj w tym momencie książkę względem filmu. Oglądając tak naprawdę całą trylogię ale szczególnie tą ostatnią część, i porównując to z tym co czytałem w książce, miewałem takie odczucie, że ekranizacja robi mnie zwyczajnie w konia. Oczywiście rozumiem fakt, że przykładowo budżety na takie filmy nie są z gumy, czas też nie jest zbytnio elastyczny, ale jeżeli czytasz książkę i czytasz o tym, jak te polany, Mordor i inne cudawianki są naładowane górami, jakimiś mrocznymi elementami które dosłownie rozrywają ci mózgownicę, a potem włączając film widzisz tylko stroboskop na ekranie to jednak masz delikatnie mówiąc ogromny niedosyt i odnosisz nieodparte wrażenie, że starano się to robić po łebkach albo ewentualnie filmem nakierować osoby które jeszcze książki nie czytały, żeby to zrobiły bo to dopiero potrafi ci nakręcić banie.

Jak by tu opisać same przygody tej części żeby nie bawić się zbytnio w człowieka spoilera? Na pewno mogę być usatysfakcjonowany tym jak staranie rozbudowano i jednocześnie zakończono przygodę, a jednocześnie w dodatkach już dostajemy kolejne ciekawostki czy rozwinięcie fabułę w Shire. Możemy także tam poczytać alfabet czy pismo, nawet kalendarz. To mogę całkowicie subiektywnie stwierdzić, że jest kapitalną sprawą takie zadbanie o tak naprawdę najmniejsze detale które są w stanie spełnić zaciekawienie najbardziej wybrednych czytaczy. Im bliżej końca, tym czułem z jednej strony czułem żal i pustkę, że za chwilę pożegnam się z bohaterami i będę mógł oddać się już tylko wspomnieniom i wyobraźni która przez 3 części kierowała mnie w kierunku Mordoru. Z drugiej strony byłem człowiekiem szczęśliwym i spełnionym, że mogłem wziąć do dłoni tak cudowną serię, która mimo swojej wielkości i zawiłości była niesamowicie wciagająca, że pozwoliła mi wczuć się w postaci i ich problemy, że wczuwając się w fabule mogłem poczuć się jako część tej niesamowitej przygody.

Krótkie podsumowanie, osobiście uważam, że jest to książka zdecydowanie niedoceniana, mimo że dużo bardziej u nas w Polsce znana jest ekranizacja to książka jest absolutnym sztosem i czuć, że autor zadbał o każdy najdrobniejszy szczegół który sprawia, że jesteśmy częścią tej przygody. Dzieci obecnie są omotane jakimiś pierdolnikami pokroju Strażaka Sama, trylogii Sienkiewicza czy Potopu, a jestem niemal przekonany, że trylogia Tolkiena dałaby egzystencjalnie i mentalnie dużo więcej dla dzieci, jest czymś bardzo życiowym i pozwala nam mimo wielkości połączyć pewne fakty z naszym życiem, powiem wam tak. Mając 12-13 lat a więc już dosyć czasu temu, to właśnie książki Tolkiena nakierowały mnie na dobrą stronę mocy, gdyż interpretacja tej powieści była dla mnie czymś co natchnęło mnie do zmian.

Książka Tolkiena jest czymś co mogę zdecydowanie sam polecić, ba co ja piszę, książka, cała trylogia jest jednym wielkim literackim cudem i osobiście stawiam to na samym szczycie moich książek które przeczytałem. Lekkość pióra jest aż nadto wyczuwalna, a autor dbając o najmniejszy detal oddaje nam szacunek i pokazuje, jak bardzo zależało mu na ukazaniu ludzkich słabości i mądrości. Ode mnie gorące tak i każdego kto waha się czy sięgnąć po to namawiam by to zrobił.

Cała szkoła w Twojej kieszeni

Sprawdź pozostałe wypracowania:

Język polski:

Geografia: