Reportaż – Gatunek literacki
Reportaż, jako gatunek literacki swoje początki objawiał na początku XIX wieku, kiedy pierwsi poeci, literaci na podstawie swoich przeżyć, doznań, relacji tworzyli właśnie reportaże.
Jak można w ogóle określić reportaż? Najkrócej można byłoby to nazwać zbiorem informacji, subiektywnej wizji autora, twórcy, na temat otaczającej go rzeczywistości. Można byłoby poniekąd podpiąć to pod relacje czy jakieś informacje. W dawnych czasach istotnym elementem, który wpłynął na rozwój reportażu, była tzw. „proza realistyczna” która była swoistą bazą do tworzenia rzetelnych informacji.
Reportaż nieco inaczej niż w przypadku innych gatunków literackich kieruje się głównie tym aby był rzetelny w miarę możliwości obiektywny, przestawiający fakty, ale w taki sposób by każdy odbiorca mógł na swój sposób wysunąć czy też wyrazić swoją opinię bez żadnych sugestii ze stron autora.
W dawnych czasach za pioniera reportażu uważano nie kogo innego, jak Henryka Sienkiewicza. Znany przede wszystkim z trylogii pisarz, jako pierwszy użył reportażu tzw. pozytywistycznego w swoich „Listach z podróży do Ameryki”. Szczególnie docenianym tam był fakt tego, w jakich detalach i z jak bogatym językiem Sienkiewicz opisywał to, co spotykał na swojej drodze, rysując świat zza oceanu niemal jako utopia czy miejsce, w którym można zaznać niemal biblijnego raju. Oprócz niego w Polsce na przestrzeni XIX wieku wyróżnić można było także takich autorów jak Adolf Dygasinski i jego „Listy z Brazylii” czy Sygurd Wiśniowski „Listy z Czarnych Gór”.
Reportaż w Polsce swój boom miał w wieku XX, kiedy szczególnie w czasach powojennych wielu dziennikarzy zaczęło spisywać swoje zawodowe dorobki czy wyprawy zagraniczne. Nie będzie chyba wielkim zaskoczeniem jeżeli powiem, że absolutnym mistrzem i pionierem w tej materii w Polsce był Ryszard Kapuściński. Absolutna ikona i legenda, a każda jego książka owiana jest absolutnym fenomenem i może śmiało się nazywać pochłaniaczem czasu. Nikt tak jak on nie potrafił tak zręcznie bawić się słowem i jest chyba najlepszą definicją reportażu, tego jak ten gatunek literacki powinien się objawiać. Było w tym zarówno lekkość, jak i ciężkość, radość, ale i smutek. Nigdy w tym jednak nie było ściemy czy dygresji autora, która mogłaby nam przyćmić obraz tego, co nam wybitny pisarz chciał przekazać. Ryszard Kapuściński swoimi książkami takimi jak „Wojna Futbolowa” „Czarne Gwiazdy” czy „Podróże z Herodotem” wyniósł gatunek reportażu na poziom chyba dzisiaj nieosiągalny dla żadnego pisarza, dziennikarza, reportera. Czytając to, co on potrafił nam przelać na papier, często odnosiło się wrażenie, że reportaż to banał. Wystarczy po prostu być w centrum wydarzeń. Używać prostego, ale bogatego słownictwa i genialny materiał zrobi się sam. Jak okazuje się, trzeba jednak mieć też do tego ogromny talent.
Takim talentem w naszym kraju na pewno może pochwalić się także Teresa Torańska, najwybitniejsza postać reportażu jeżeli chodzi o płeć piękną. Zmarła w 2013 roku artystka, bo w moim mniemaniu takie osoby trzeba nazywać artystami, do dzisiaj jest nazywana najwybitniejszą przedstawicielką reportażu w historii polskiego dziennikarstwa czy w ogóle literatury. Najwybitniejszym jej reportażem, czy też serią takich rozmów jest książka „Oni” wydana w 1985 roku, w którym Torańska prowadziła rozmowy z najważniejszymi dygnatariuszami okresu PRL lat 50. Książka ta zresztą do dziś jest w gronie lektur obowiązkowych dla studentów na kierunku dyplomacji czy nauk społecznych w kilku krajach.
Teresa Torańska oprócz wywiadów ma na koncie także serie książek, które wpisują się idealne w charakterystykę reportażu. Warto tu nadmienić chociażby o „Europa za 100 dolarów” „Berlin – stolica NRD”, „Chłopcy z tamtych lat”.
Dzisiaj nagrody zarówno im. Ryszarda Kapuścińskiego, jak i Teresy Torańskiej są najważniejszymi polskimi nagrodami dla reporterów, którzy nie tylko piórem, ale także poprzez kamery kultywują to, co najpiękniejsze, ale i najbardziej fascynujące w dzisiejszym świecie.
Teraz mi się przypomniało jeszcze o jednym autorze. Reportaż według kolejnego wybitnego autora czyli Melchiora Wańkowicza, jest jak mozaika, twierdzi, że to jest coś czego nie da się pomalować, ale wszystko spinane punkt po punkcie stanowi całość, harmonijną spójność, która ma być prawdziwa.
Bardzo fajnie definicję reportażu kiedyś ujął Wojciech Jagielski, wielki dziennikarz obecnie także radiowiec i muzyk, perkusista zespołu Poparzeni Kawą Trzy, który mówi tak „ciężko tak naprawdę ująć czym jest reportaż, spektrum jego działania i tego wokół czego dzisiaj opiera się świat, jest tak szerokie, że w moim odczuciu nie da się jednoznacznie zdefiniować w gatunku słowo reportaż. Tak naprawdę jedyną definicją reportażu jest to, co przedstawia nam autor.” I coś w tym jest. Wydaje się, że definicja ze słownika jest dzisiaj niemal przestarzałym tworem jeżeli chodzi o to, jak należałoby nazwać w literaturze reportaż.
No bo tak, mamy genialne prace Kapuścińskiego, można śmiało dorzucić „Szachinszacha” „Imperium”, książki, które są lekturą obowiązkową (zresztą, jak każdy reportaż czy książka, którą pan Kapuściński wypuścił w świat). Mamy też mniej ambitne, czysto lokalne reportaże w gazetach miejskich czy gminnych. I to też można wrzucić do worka reportaż w znaczeniu literatury. Dlaczego więc tak ciężko przebić się tym mniejszym autorom?
Wielu reporterów, literatów mówi wprost. Dzisiejsze reportaże, sposób przedstawiania świata, musi mieć mięso, musi zawierać dramaturgię, musi przedstawiać coś, czego nie będzie w stanie przeżyć zwykły śmiertelnik.
Nie wiem czy kojarzycie może reportaż nakręcony już teraz nie pamiętam przez kogo, ale bodaj dla TVN, o tych nielegalnych obozach uchodźców we Francji. Historia, która była przerażająca i reporter który nierzadko był w samym epicentrum, czasem zdarzało się, że naprawdę ryzykował swoje zdrowie. Ktoś w tym momencie powie „no ale kurcze, po co ryzykować”. Tylko właśnie tacy ludzie są nam potrzebni a oni sami bez adrenaliny nie umieją żyć. Historia przejawiała wszystko to co dzisiaj jest kluczowe dla samego reportażu, były elementy dramaturgii, mocnych wrażeń, możliwości aby samemu wyrobić sobie zdanie na ten temat. Jak i dogłębnie wejść w źródło ówczesnego problemu. Nie ma co się oszukiwać. Ludzie dzisiaj chcą igrzysk, chcą tematów które budzą grozę i sprawią, że odłożymy na chwilę telefony czy laptopy i przykleimy swoje oczy na ekrany telewizorów bacznie obserwując jak ludzie przechodzą ludzkie dramaty.
Wiele filmów jak to mówimy „opartych na faktach” także w swoim scenariuszu może mówić o pewnej formie reportażu. Ostatnio oglądałem genialny francuski film o pewnej kobiecie, która w afekcie zabiła swojego męża, który był sadystą i znęcał się nad nią i dziećmi. Pil, bił ich, wyciągał z socjalu ile się dało tylko po to żeby chlać. Na podstawie tej historii powstał genialny scenariusz, który potem miał swoją ekranizację. Moim zdaniem także spełnia to rolę reportażu. Widz ma możliwość zapoznania się z historią, wyważeniem własnej opinii na temat, jest oparta na faktach i nie przedstawia żadnej fikcji, oczywiście sam obraz telewizyjny musi czasem być podkręcony, w filmie trwający 100-130 minut ciężko aby 1:1 odtworzyć coś bez żadnych dokreceń czy domalowań, żeby zaciekawić widza. Ale co chcę przez to powiedzieć? Można właśnie takie filmy których jest od groma, podpiąć pod słowa Jagielskiego, który mówi o szerokim spektrum dziedziny reportażu.
Jeżeli można, to książka może przedstawiać dosłownie wszystko, powstanie hali produkcyjnej, narodziny sześcioraczków, problemy uchodźstwa w Grecji, czy koronawirusa. Świat daje nam nieograniczone pole do tego aby bawić się literaturą w reportażu.
Gdybyśmy mieli na koniec w kilku zdaniach powiedzieć, dlaczego tak naprawdę reportaż ciągle należałoby brać w kategorie gatunku literatury?
Dbałość o szczegóły i obiektywizm, to coś, co jeszcze w czasach reportażu Sienkiewicza czy Wiśniowskiego było czymś kluczowym, aby w ogóle tekst można było nazwać reportażem. Dzisiaj mamy to samo, oczywiście poziom opiniotwórczości i polaryzacji pisma jako takiego może i nawet na pewno nie pomaga w tym by reportaż był w pełni obiektywny i realny. Ale niewątpliwe stanowi on podstawę tego, aby mówić o dobrym tekście.
Dalej musimy zadbać o szczegóły, o to aby do maksimum wyczerpać temat, jednocześnie dbając o to, aby język był wyważony ale też pełen bogatości, aby nie był mdły i w miarę możliwości opierał się o zwroty które mogą podkreślić wagę tego co chcemy przedstawić.
Najważniejsze jednak jest to, aby wiedzieć co chcemy przedstawić. Nieprzypadkowo zresztą w samych tytułach tych naszych największych dzieł reporterskich mamy podane, o czym opowiadają historię. My czytelnicy, biorąc taką książkę do ręki, chcemy od początku wiedzieć w jaki świat się udajemy. W co się zagłębiamy, w jaki sposób mamy poznawać historię i świat jaki będzie nam przedstawiony. Tak naprawdę autor musi prowadzić za rączkę, bo poniekąd w reportażu jest też przewodnikiem po kierunku jaki opisuje. Musimy umieć, inaczej tego nie umiem określić, manipulować w taki sposób aby móc niemal automatycznie wbić czytelnikowi w głowę to, jak ma to czytać, co ma czytać, a także nie dać mu poczucia, że jest obok tematu.
Reportaż na przestrzeni niemal 200 lat historii zmienił się diametralnie, zdołał narodzić i oddać nam wiele gwiazd, które mimo tego, że fizycznie są już poza nami, to jednak w galaktyce swiecą pełnym blaskiem geniuszu. Czerpmy z nich wzorce i doceńmy to, jak potrafi wynieść reportaż na nieznany poziom. Że mimo tego, że często ukazywali tragedie czy ogrom problemu współczesnej egzystencji, dalej potrafili być narratorem, który nas zaciekawi jednocześnie nie ośmieszając tych o których piszą. Mam też na koniec nadzieję, lekką dygresja wtrącając w tekst, że młodzi ludzie będą częściej uczeni i kształceni właśnie poprzez książki takich mistrzów jak Kapuściński, Torańska, czy Sienkiewicz. To może stanowić inspirację dla kolejnych pokoleń, które będą kreowały świat właśnie poprzez gatunek reportażu.
Sprawdź również:
Dodaj komentarz jako pierwszy!