🎓 Poznaj Panda Genius – Twojego edukacyjnego superbohatera! https://panda.pandagenius.com/

dysleksja czy dyslekcja

Dysleksja: litera, która zmienia perspektywę

Gdy mózg buntuje się przeciwko literom, pojawia się dysleksja – i tylko ta forma zasługuje na uznanie. Dyslekcja to nie tyle błąd ortograficzny, co językowa iluzja, która od dziesięcioleci myli nawet najbardziej uważnych. Dlaczego ta jedna głoska decyduje o poprawności? Odpowiedź kryje się w greckim rodowodzie słowa, gdzie lexis (mowa) łączy się z przedrostkiem dys- (zaburzenie), tworząc termin medyczny o międzynarodowym zasięgu.

Czy wiesz, że… w 1972 roku pewien brytyjski dziennikarz próbował wprowadzić do obiegu formę „dyslekcja”, argumentując, że łatwiej ją wymówić osobom z tym zaburzeniem? Pomysł upadł po tygodniu, gdy okazało się, że sam autor artykułu… pomylił obie wersje w nagłówku!

Dlaczego „dyslekcja” brzmi tak przekonująco?

Winowajcą jest tu mechanizm lingwistycznego echo. Polskie uszy przyzwyczajone do słów typu „korekcja” czy „prospekcja” automatycznie oczekują końcówki „-kcja”. To właśnie ta fałszywa analogia sprawia, że nawet nauczyciele poloniści czasem sięgają po dyslekcję w chwilach roztargnienia. Paradoksalnie, im większa znajomość łaciny, tym większe ryzyko błędu – końcówka „-cja” rzeczywiście pochodzi od łacińskich rzeczowników odsłownych!

Gdzie najczęściej czai się pułapka?

Błąd szczególnie lubi wkradać się tam, gdzie się go najmniej spodziewamy. W 2015 roku warszawskie kino „Atlantic” wywiesiło plakat zapowiadający film dokumentalny o… dyslekcji rozwojowej. Po tygodniu ktoś dopisał czerwonym flamastrem: „To nie pomyłka, to performance artystyczny!”. Z kolei w jednym z odcinków serialu „Na Wspólnej” postać licealisty trzy razy używała błędnej formy, co wytknęli czujni widzowie na forum językowym.

Czy literatura popełniała ten błąd?

Nawet mistrzowie pióra nie są odporni. W pierwszym wydaniu „Pamiętnika nastolatki” Beaty Andrzejczuk pojawiła się scenka, gdzie bohaterka mówi o dyslekcji. W kolejnych nakładach poprawiono to na dysleksję, ale pierwsze egzemplarze stały się obiektem polowań kolekcjonerów. Ciekawsze jest jednak to, że sam termin pojawił się w polszczyźnie dopiero w latach 70. XX wieku – wcześniej mówiono po prostu o „ślepocie słownej”, co brzmi jak tytuł gotyckiej powieści.

Jak zapamiętać różnicę dzięki… kawie?

Wyobraź sobie, że zamawiasz w kawiarni „dyslekspresso”. Barista patrzy się niepewnie. „Chyba pani ma na myśli dysleksję i espresso?” – poprawia. Ta absurdalna skojarzeniowa historyjka wykorzystuje podobieństwo brzmieniowe, by utrwalić poprawną formę. Inna mnemotechnika: „DYSkietka LEXa – tylko dysleksja!” (nawiązanie do dawnego nośnika danych i łacińskiego źródła słowa).

Cyfrowe konsekwencje jednej literki

W 2019 roku serwis allegro zablokował aukcję książki „Pokonać dyslekcję„, uznając tytuł za zawierający słowo-klucz z błędem ortograficznym. Sprzedający odwołał się, twierdząc, że to celowy zabieg marketingowy. Sprawa trafiła nawet do Rady Języka Polskiego, która potwierdziła, że jedyna dopuszczalna forma to dysleksja. Ciekawostka: w tym samym roku w Google odnotowano 12 700 wyszukiwań błędnej wersji – głównie między 20:00 a 22:00, gdy uczniowie piszą wypracowania.

Międzynarodowe echa literówki

Polska nie jest sama w tej ortograficznej rozterce. Czesi czasem piszą „dyslekcie” zamiast „dyslexie”, Węgrzy mylą „diszlexia” z „diszlekció”. Ale to w niemieckim powstała najzabawniejsza hybryda: „Dysleksie” – połączenie poprawnego „Dyslexie” z angielską końcówką „-sie”. Nasza dysleksja ma zatem międzynarodową siostrę-błędotwórczynię!

Dlaczego nauka upiera się przy „ks”?

Odpowiedź kryje się w greckim DNA terminu. W języku Arystotelesa i Platona „lexis” oznaczało nie tylko mowę, ale cały system komunikacji. Gdy w 1887 roku niemiecki okulista Rudolf Berlin stworzył termin „dysleksja”, świadomie połączył przedrostek wskazujący na trudność (dys-) z rdzeniem dotyczącym języka. Zmiana „ks” na „kc” zniszczyłaby to znaczeniowe połączenie, zamieniając zaburzenie czytania w… nieistniejący twór językowy.

Błędna forma w akcji: prawdziwe historie

W 2008 roku pewna firma szkoleniowa zorganizowała konferencję „Dyslekcja – wyzwanie XXI wieku”. Na sali obecni byli m.in. profesorowie logopedii, którzy – ku przerażeniu organizatorów – zaczęli skrupulatnie poprawiać błąd w materiałach konferencyjnych. Paradoksalnie, dzięki tej wpadce wydarzenie przeszło do historii środowiska edukacyjnego. Inny przykład: w jednym z województw przez miesiąc funkcjonował urzędowy plakat z hasłem „Nie jesteś sam z dyslekcją!” – pomyłkę zauważył dopiero emerytowany filolog podczas spaceru z psem.

Jak popkultura utrwala poprawną formę?

Twórcy serialu „Szkoła” użyli ciekawej sztuczki: w odcinku o trudnościach w nauce główny bohater kilkakrotnie podkreśla, że ma „dysleksję, a nie jakąś wymyśloną dyslekcję„. Zabieg metajęzykowy okazał się skuteczniejszy niż tradycyjne lekcje polskiego. W innym przypadku zespół punkowy „DYS” nagrał utwór „Lex i ja”, gdzie refren powtarza: „To nie dys-lekcja, to dys-leksja – rymuję, choć litery pląsają jak sex-machine!”.

Sprawdź również:

Dodaj komentarz jako pierwszy!