fair czy fer
Fair – angielski gość w polskim języku, który nie chce się spolszczyć
Gdyby słowa miały paszporty, fair wciąż jeździłoby na brytyjskiej wizie. To jeden z tych wyjątkowych anglicyzmów, które uparcie bronią swojej oryginalnej pisowni, mimo że od dziesięcioleci funkcjonują w polszczyźnie. Tymczasem forma fer to jak próba wystawienia fałszywego dowodu tożsamości – nigdy nie była i nie będzie poprawna.
Czy wiesz, że pierwsze polskie tłumaczenie „Makbeta” Szekspira z 1839 roku próbowało spolszczyć „fair” jako „fajr”? Na szczęście ta koszmarna propozycja nie przyjęła się, choć do dziś niektórzy popełniają podobne błędy!
Dlaczego nasze uszy zdradzają nas w przypadku „fair”?
Winowajcą jest dźwięk kończący wyraz – w wymowie angielskiej końcówka -air brzmi jak polskie -er. Gdy Janusz z targowiska mówi: „No ale panie, to było fer!”, jego ucho po prostu transkrybuje usłyszane dźwięki. Problem w tym, że zapożyczenia nie zawsze podlegają fonetycznej adaptacji. To tak, jakbyśmy chcieli pisać „łacziaj” zamiast „watch out” – absurd goniący absurd.
Od futbolu do romansu – gdzie wszędzie czai się „fair”?
W sporcie króluje fair play, ale mało kto wie, że w XIX-wiecznej prasie używano określenia „fair-książka” na ozdobne wydania z rycinami. Dziś młodzież mówi: „Spoko, podział był fair„, a reklamy krzyczą o fair trade. W „Lalce” Prusa czytamy: „Postąpił z nią fair„, co dowodzi, że to słowo zakorzeniło się w polszczyźnie głębiej niż sądzimy.
Historyczny paradoks – dlaczego „fer” czasem wydaje się logiczne?
W 1927 roku w „Kurjerze Warszawskim” pojawił się felieton o modzie na angielszczyznę, gdzie autor drwił: „Czy nie lepiej mówić fer niż psuć język obcymi wstawkami?”. To ciekawe, bo właśnie w okresie międzywojennym forma fer pojawiała się najczęściej – głównie w środowiskach nieznających angielskiego. Dziś ten błąd ma podobne źródło: przekonanie, że skoro wymawiamy [fer], trzeba tak pisać.
Kulturowe wtopki – gdy „fer” wkrada się w nieoczekiwane miejsca
W 2018 roku pewna sieć kawiarni wydrukowała kubki z napisem: „Życie nie jest fer – pij kawę!”. Po interwencji językoznawców szybko wycofano partię. Z kolei w popularnym serialu „Rojst” celowo użyto formy fer w dialogu postaci z małego miasteczka, by podkreślić jej prowincjonalność. To dowód, że nawet błędy bywają narzędziem artystycznym!
Jak zapamiętać na zawsze, która forma jest poprawna?
Wyobraź sobie, że fair to elegancki Anglik w meloniku – nie pozbędzie się swojego „ai” tak łatwo. Gdy widzisz fer, pomyśl o sfrustrowanym filologu krzyczącym: „Fe! ERrata!”. Albo zapamiętaj rymowankę: „Fair jak air, fer to błąd, chyba że o żelazo chodzi” (nawiązanie do łacińskiego Fe – symbolu żelaza).
Zaskakujące związki – co łączy „fair” z… jarmarkiem?
W średniowiecznej Anglii fair oznaczało targ. Gdy w 1841 roku otwarto pierwsze wesołe miasteczko, nazwano je pleasure fair. W polskim kontekście ciekawe jest, że słowo przeszło metamorfozę od konkretnego miejsca do abstrakcyjnego pojęcia uczciwości. To jak ewolucja od kramu z serem do współczesnego fair play!
Technologiczne pułapki – dlaczego autocorrect nie pomaga?
Wpisząjąc SMS-a, klawiatura często „poprawia” fair na fer, sugerując polską pisownię. To współczesna wersja dawnego problemu – już w latach 90. edytor Word podkreślał fair na czerwono. Paradoksalnie, im bardziej technologia próbuje pomóc, tym więcej powstaje językowych nieporozumień. Rozwiązanie? Traktuj fair jak hashtag – zawsze w oryginalnej formie.
Literackie zderzenia – jak pisarze igrają z „fair”
Wisława Szymborska w wierszu „Wrażenia z teatru” celowo użyła fonetycznego zapisu fer, by pokazać obcość konwencji. Z kolei w powieści „Król” Szczepana Twardocha pojawia się prowokacyjne zdanie: „W życiu nie ma miejsca na fair, tylko na ferwor”. Te literackie gry świadczą, że pisownia bywa narzędziem artystycznej ekspresji – pod warunkiem że świadomie łamiemy reguły.
Sprawdź również:
Dodaj komentarz jako pierwszy!