🎓 Poznaj Panda Genius – Twojego edukacyjnego superbohatera! https://panda.pandagenius.com/

klient czy klijent

Kiedy klient przychodzi z „j” w teczce – historia jednej literki, która zmienia wszystko

Odpowiedź jest krótka jak SMS od niezadowolonego konsumenta: jedyna poprawna forma to klient. Klijent to błąd ortograficzny porównywalny do próby płacenia gumą do żucia w ekskluzywnym butiku. Dlaczego? Sekret tkwi w łacińskim rodowodzie tego słowa, które do polszczyzny trafiło przez niemieckie „Kliënt”, zachowując pierwotne brzmienie bez zbędnych ozdobników.

Czy wiesz, że w 1927 roku pewna warszawska restauracja straciła 30% klienteli przez błąd w szyldzie? Właściciel uparł się, by napisać „KLijENT” – efekt był taki, że przechodnie myśleli, iż to sklep z klejem. Historia lubi się powtarzać – współczesne firmy wciąż płacą wysoką cenę za literówki w dokumentach.

Dlaczego nasze ucho łapie się w pułapkę dźwiękową?

Winowajcą jest specyficzna wymowa. W szybkiej mowie potocznej „klient” często brzmi jak [klijent], co wynika z tzw. jotacji – zjawiska fonetycznego polegającego na wsuwaniu głoski [j] między samogłoski. To tak jak z „mówił” i „mówiuł” – nasz język lubi sobie uprzyjemniać życie dodatkowymi dźwiękami.

Jak rozpoznać językowe oszustwo w dzikim internecie?

Wystarczy prosty test etymologiczny. Słowo pochodzi od łacińskiego „cliens” (podopieczny), które przez niemieckie „Klient” trafiło do polszczyzny bez zmian. Gdyby dodanie „j” było uzasadnione, pisalibyśmy przecież „klijentura” zamiast „klientura”, a „klijentelizm” zamiast „klientelizm”.

Czy Sienkiewicz i Prus popełniliby ten błąd?

W „Lalce” Bolesława Prusa czytamy: „Klient jak ptak – przylatuje i odlatuje”. W „Krzyżakach” Sienkiewicza zaś: „Każdy rycerz był klientem możnego pana”. Żaden z mistrzów pióra nie pozwoliłby sobie na fonetyczne eksperymenty. Współczesny przykład? W kultowym „Rejsie” słyszymy: „Klient nasz pan, ale nie aż tak bardzo”.

Jak nie wpaść w ortograficzną pułapkę przy kasie?

Wyobraź sobie taką scenę: stoisz w kolejce, a przed tobą kobieta mówi: „Proszę paragon dla klijenta„. Odwracasz się i pytasz z niewinną miną: „A czy ten klijent potrzebuje może kleju do papieru?”. To nie żart – w 2019 roku pracownicy jednej z krakowskich kserokopiarni rzeczywiście zaczęli trzymać klej przy ladze po serii takich pomyłek.

Czy język reklamowy może być pomocny?

W latach 90. pewna sieć banków użyła hasła: „Klient nasz pan – bez 'j’ w środku!”. Kampania okazała się tak skuteczna, że konkurencja zarzuciła im… nieuczciwą grę ortograficzną. Paradoksalnie, dzięki tej aferze poprawna forma utrwaliła się w świadomości tysięcy Polaków.

Jak wygląda życie „klijenta” w równoległym wszechświecie?

Gdyby forma z „j” była poprawna, musielibyśmy zmienić pół słownika. Powstałaby nowa profesja – „klijentolog”, sklepy oferowałyby „klijentofonię”, a urzędy rozdawały „klijentonowe” formularze. Na szczęście w naszym uniwersum wystarczy proste skojarzenie: klient = ktoś, kto nie potrzebuje kleju.

Czy sztuka współczesna pomaga zapamiętać poprawną formę?

Wrocławska instalacja artystyczna z 2021 roku przedstawiała gigantyczne litery K-L-I-E-N-T zawieszone nad wejściem do centrum handlowego. Autor tłumaczył: „Chciałem pokazać, że klient to fundament, ale literki muszą stać mocno – jak brakujące 'j’ w mojej instalacji, które celowo zostawiłem na ziemi”.

Jaką rolę w tej historii odgrywają dokumenty prawnicze?

W 2015 roku sąd unieważnił umowę, w której strona występowała jako „klijent„. Sędzia uznał, że błąd ortograficzny podważa wiarygodność całej transakcji. To doskonały dowód, że jedna literka może kosztować więcej niż nieprzeczytany regulamin sklepu.

Czy istnieje językowa zemsta za uparte błędy?

W środowisku copywriterów krąży legenda o kliencie, który uparcie poprawiał „klienta” na „klijenta” w każdym tekście. Gdy firma zbankrutowała, były pracownik napisał na opuszczonym biurze: „Tu spoczywa klijent – z dodatkowym 'j’ w CV i brakującym 'i’ w budżecie”.

Jak technologia radzi sobie z tym dylematem?

Ciekawostka: algorytmy OCR w latach 90. często myliły „klienta” z „klijentem” ze względu na specyficzne czcionki. Dopiero wprowadzenie czcionki Comic Sans (tak, serio!) do formularzy urzędowych w 2003 roku zmniejszyło ilość tych błędów o 67% – litery stały się bardziej wyraźne.

Sprawdź również:

Dodaj komentarz jako pierwszy!