Keith Tola – L. M. Montgomery – Ania z Avonlea

Chcesz się mniej uczyć i więcej rozumieć?
Zamień czytanie na oglądanie!
Kliknij Player materiału wideo na temat: Keith Tola – L. M. Montgomery – Ania z Avonlea, kliknij aby zobaczyć materiał i ucz się szybciej!
Opiekun merytoryczny: Marek Lepczak
Czytaj więcej

Tola Keith cicha, spokojna i ułożona dziewczynka. Jedna z bohaterek książki Lucy Maud Montgomery zatytułowanej „Ania z Avonlea”. Skradła moje serce już od momentu, kiedy po raz pierwszy pojawiła się na kartach powieści. Z czasem jednak większą sympatią zaczęłam darzyć jej brata, Tadzia. Nie oznacza to wcale, że przestałam lubić Tolę, wręcz przeciwnie stała się moją inspiracją, choć przyznam szczerze, że perypetie z nią związane bawiły mnie w mniejszym stopniu. Na kartach powieści bohaterka ta pojawia się stosunkowo rzadko, co sprawia, że w chwilach, w których nie mamy z nią styczności stale myślimy o tym, co u niej słychać, mimowolnie przywiązując się do tej jakże interesującej młodej panienki.
Ale od początku, Tola to jedno z bliźniąt przyjętych przez Marylę i Anię na Zielone Wzgórze po śmierci Marii – kuzynki panny Cuthbert w trzeciej linii. Na kartach powieści dziewczynka ma sześć i siedem lat. Pani Linde nazywała Tolę lalką, ponieważ cechuje się ona niebywałą urodą, a przy tym nienagannymi manierami.
Jej stosunki z rodziną były dość skomplikowane. Ciężko stwierdzić jakie wrażenie wywarła na niej śmierć matki, gdyż dziewczynka niechętnie wyrażała emocje. Z kolei po tym jak umarł wuj bliźniąt, jedyne czego się obawiała to tego, że jego duch będzie krążyć wokół domu i straszyć ją nocą. Relacja z bratem również była ciężka. Niby Tadzio starał się dbać o młodszą siostrzyczkę, ale tak naprawdę troskę swoją wyrażał głównie poprzez wieczne dokuczanie Toli. Tutaj przytoczę jedną z cech dziewczynki, a mianowicie płaczliwość. Jednak któż by nie płakał mając brata zamykającego nas na kilka godzin w ciemnym składziku na narzędzia?
Ludzie zazwyczaj nie poświęcali Toli zbyt dużej uwagi, ponieważ nigdy nie sprawiała problemów. Sądzę, że był to jej sposób na radzenie sobie podczas choroby mamy. Nie chciała dokładać schorowanej kobiecie dodatkowych zmartwień, więc siedziała cichutko, aż tak weszło jej to w krew, że w momencie, gdy już nie musiała się ograniczać i mogła psocić do woli, pozostała lekko wycofana.
Mała panienka Keith z pewnością bardzo szybko musiała wydorośleć, czego jej nie zazdroszczę. Po prawdzie po przybyciu na Zielone Wzgórze zaznała jeszcze odrob

Sprawdź również:

Dodaj komentarz jako pierwszy!