Probst – M. Konopnicka – Miłosierdzie gminy

Chcesz się mniej uczyć i więcej rozumieć?
Zamień czytanie na oglądanie!
Kliknij Player materiału wideo na temat: Probst – M. Konopnicka – Miłosierdzie gminy, kliknij aby zobaczyć materiał i ucz się szybciej!
Opiekun merytoryczny: Marek Lepczak
Czytaj więcej

Probst był to mężczyzną dobrze zbudowany, tęgi z grubym karkiem i szeroką czerwoną twarzą. Miał tłuste niskie czoło, świecące, małe bystre oczy oraz rudawe kędzierzawe włosy. Ubrany był w rozpiętą brunatną krótką kurtkę, pod którą widać było jego potężną pierś, na której był łańcuszek ze srebrnych ogniwek.
Był znanym w okolicy bogatym właścicielem mleczarni. Bohater ten znany był z nieludzkiego i okrutnego traktowania ludzi, których wygrywał na licytacji. Mieszkańcy znają go z tej bardzo złej strony. Opowiadają o nim, że ostatni jego pracownik Hänzli popełnił samobójstwo podejrzewali, że przez warunki w jakich żył u Probsta. Kolejnym człowiekiem, który podupadł na zdrowiu przebywając u Probsta był Hanzli, który miał obtarte od szelek ramiona, oczy mu zapadły, a twarz wyschła i sczerniała. Ludzie nazywali go katem i on dobrze o tym wiedział, ale nie miało to dla niego znaczenia, dla niego liczyły się tylko ręce do pracy. Kalkulował każdego wylicytowanego człowieka, ponieważ to właśnie pieniądze miały się zgadzać, nie liczyło się to jaki ten człowiek będzie. Był on człowiekiem, który nawet największych nędzarzy potrafił zmusić do pracy. Ludzie obecni na sali obrad uważali go za znawcę w sprawach oceny licytowanych starców. Gdy tylko pojawiał się na sali obrad wśród licytujących wzbudzał respekt.
Tego dnia kiedy licytowany był Kuntz Wunderli, Probst ku zdziwieniu licytujących nie pojawił się na obradach. Niestety jednak długo to nie trwało, bo w pewnym momencie spóźniony wszedł do sali. I przywitał radcę takimi słowami:” Ten przeklęty parobek, którego po starym Hanzlim wziął rozchorował mu się na złość…”. W swoich słowach nie przebierał, wyrażał swoją złość nad starym schorowanym człowiekiem nie okazując przy tym żadnej trwogi. Szedł śmiało machając swoimi wielkimi rękami, nie musiał sobie robić miejsca wśród tłumu, ponieważ wszyscy na jego widok się usuwali, czując do niego respekt. Miał ponure i zuchwałe spojrzenie. Ludzie wystawiani na licytację, gdy tylko go widzieli już przeczuwali jaki los ich czeka. Pr

Sprawdź również:

Dodaj komentarz jako pierwszy!