usuń czy usóń
Czy da się usunąć błąd językowy na zawsze? Sprawdzamy, dlaczego „usuń” nie toleruje diakrytycznych eksperymentów
W bitwie między usóń a usuń, zwycięzca jest tylko jeden – forma bez kreski nad literą „u” to jedyna słuszna droga w polskiej ortografii. Choć obie wersje brzmią identycznie, dodanie akcentu w nieodpowiednim miejscu zamienia zwykłą czynność w językową zbrodnię.
Czy wiesz, że w 1921 roku próbowano wprowadzić specjalny znak graficzny dla rozróżnienia miękkiego i twardego „u”? Gdyby reforma przeszła, może dziś pisalibyśmy „usųń” z ogonkiem – na szczęście historia potoczyła się inaczej!
Dlaczego mózg uparcie chce postawić kreskę w „usóń”?
Pokusa dodania znaku diakrytycznego wynika z podświadomej potrzeby „udziwnienia” wyrazu. W końcu „ósmy”, „góra” czy „móc” mają swoje ozdobne znaczki. Problem w tym, że „usuń” należy do innej kategorii – jego „u” nigdy nie było „o”, w przeciwieństwie do historycznego „ó”. Gdy w 1936 roku ustalano współczesne zasady, zdecydowano: tu wystarczy zwykłe u, bez historycznych obciążeń.
Jak literackie hity utrwalają poprawną formę?
W „Lalce” Prusa czytamy: „Jeśli chcesz zachować godność, usuń się z tego towarzystwa”. Gdyby Bolesław użył formy z ó, redaktorzy mieliby uzasadniony powód do interwencji. Podobnie współcześnie – w scenariuszu do filmu „Boże Ciało” pada dramatyczne: „Usuń to natychmiast!”, gdzie ortograficzna czystość podkreśla intensywność emocji.
Czy technologia pomaga czy szkodzi?
Autokorekta w smartfonach to podstępny sojusznik. Gdy wpiszesz „uson”, telefon może zasugerować… „usón” (hiszpańskie „uchył”!) zamiast polskiego czasownika. To właśnie moment, gdy trzeba zachować czujność i pamiętać, że nasze
W tej chwili widzisz tylko 50% opracowania
by czytać dalej, podaj adres e-mail!Sprawdź również:
Dodaj komentarz jako pierwszy!